piątek, 28 czerwca 2013

Co aktualnie niszczy moje włosy?

Dzisiejszy post chciałam poświęcić tym szczegółom, które sprawiają że moje włosy nie mogą być ocenione jako  zawsze traktowane po królewsku.
Na początku drogi moje włosy były nie długo po mocnym rozjaśnianiu, prostowane kilka razy dziennie, suszone suszarką, traktowane plastikową szczotką. Aktualnie ani ich nie prostuję, nie farbuję, nie rozjaśniam, nie zakręcam, co więc niszczy moje włosy?

Rozczesywanie na pół-sucho
Niestety tak to już jest, że włosy rozczesane szybciej wysychają i mogą także lepiej się układać. I tak oto zdarza mi się rozczesywać je, kiedy nie są jeszcze do końca suche. Czym to grozi? Może powodować szybsze rozdwajanie końcówek.

Słońce
Mimo, że staram się zawsze zabezpieczać włosy przed niechcianymi promieniami to i tak kilkukrotnie  podczas nauki do egzaminów zdarzyło mi się, że włosy dosychały na słońcu i wietrze. Czym to grozi? Takie traktowanie może przyczyniać się do nadmiernego wysuszenia zwiększenia łamliwości włosów. Nie zapominajmy, że słonko także rozjaśnia włosy. 

Suszarka
O tak! W moim przypadku suszarka nie jest żadną przyjaciółką. Po każdorazowym wysuszeniu włosy dokładnie wysychają na wiór. I nie pomaga tutaj ani jonizacja, ani odżywki b/s czy olejki. Czym to grozi? Włosy stają się suche, matowe, niesforne i zamieniają się w latające wokół twarzy piórka.

Sen na mokro
Kiedy podczas nauki padałam na łóżko o pierwszej w nocy, aby móc wstać około piątej i dalej kontynuować naukę nie myśląc zbyt wiele często kładłam się spać z wilgotnymi włosami. Czym to grozi? Nie dość że jest to nic przyjemnego to może powodować zniszczenia włosów na długości, zwiększać porowatość, łamliwość, a dodatkowo wpływać na kształt fryzury kolejnego dnia ;)

Ciepła woda
Żeby nie powiedzieć gorąca. Uwielbiam gorące kąpiele wiedząc, że nie są one zbyt zdrowe. Chcąc nie chcąc moje włosy mają styczność z gorącą i ciepła wodą dość często, chociaż ostatnie płukanie zawsze wykonuję wodą letnią. Czym to grozi? Przede wszystkim może wpływać na zwiększoną porowatość włosów. 

A Wy wiecie co najbardziej negatywnie wpływa na wasze kosmyki?

czwartek, 27 czerwca 2013

Z.ONE Glistening argan oil - zabezpieczamy końcówki włosów

Dzisiaj chciałam Wam przedstawić produkt firmy z.one do zabezpieczania włosów i nadawania im niecodziennego blasku, który miałam okazję testować.
Nie polubiłam się z naturalnym olejkiem arganowym solo, który niezbyt ładnie pachnie i łatwo obciąża włosy, dlatego do tego produktu, i całego 'argano-szału' podeszłam z rezerwą.

Co mówi producent?
Organiczny olejek otrzymywany jest z drzewa argonowego (Argania Spinosa), które rośnie tylko na zachodzie Maroka. Argan jest bardzo odpornym drzewem, rośnie na jałowych strefach i w suchych miejscach, z temperaturami wahającymi się od 3 do 50 stopni C. Drzewa osiągają 8-10 m. wysokości i żyją 150-200 lat. Olejek arganowy jest naturalnym olejem stosowanym zarówno w produkcji artykułów spożywczych, jak i w kosmetyce. Ma wysoką zawartość tłustych kwasów o nawilżających i regenerujących właściwościach dla skóry oraz włosów. Silne działa przeciw starzeniu się komórek oraz chroni przed szkodliwym działanie promieni słonecznych.

Jak to zwykle bywa producenci omawiając produkt odwołują się do działania naturalnych składników zastosowanych w kosmetyku. Omawiany olejek organicznym arganowym nie jest, co dla mnie jest akurat plusem.  Jest to produkt z rodziny milk_shake, a więc tej samej, co odżywka b/s w piance, którą przedstawiałam wam w tym wpisie. I podobnie jak ona dość przyjemnie pachnie (zapach na szczęście nie ma nic wspólnego z olejkiem arganowym). Jest także dużo lżejszy i nadaje pięknego blasku przy stosowaniu na końcówki.

Skład

Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Disiloxane, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum (Fragrance), CI 47000 (Yellow 11), CI 26100 (Red 17), Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, Coumarin, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Limonene, Linalool.

Przed zapachem i innymi składnikami pomocniczymi znajdują się silikony i omawiany wcześniej olejek arganowy. Produkt nie zawiera alkoholu, a więc nie będzie wysuszał nawet najbardziej wymagających włosów (co niezmiernie mnie cieszy!). Tak więc będzie zabezpieczał, nabłyszczał, delikatnie odżywiał i ładnie pachniał :)

Słów kilka.
Dostaniecie go w pojemnościach 10ml, 50ml, 100ml. Według mnie 10 ml produktu tego typu może wystarczyć na wieki :) Dlatego nie widzę potrzeby zakupu większych buteleczek, chyba że będziecie używać go razem z mamą, siostrą czy koleżanką, albo jesteście właścicielkami salonu fryzjerskiego :)
Jak na olejek jest dość rzadki dlatego marnym pomysłem jest wylewanie go na dłoń przed zastosowaniem. Ja zamaczam w buteleczce najmniejszy palec, to co udało mi się wydobyć rozcieram na dłoniach, później nakładam na włosy od ucha w dół :)

Wrażenia ze stosowania
Aktualnie jest to mój ulubiony produkt do zabezpieczania końcówek. Jego głównym plusem jest naprawdę naturalne nabłyszczanie włosów. Co bardzo ważne w tego typu produktach nie powoduje strączkowania i nie skleja. Ładnie wygładza końcówki. No i dobrze chroni przed czynnikami zewnętrznymi.

[sklep] 10ml / 12,50zł

sobota, 22 czerwca 2013

Olejek + odżywka - czyli podwójne nawilżenie

W lato, kiedy temperatura każdego dnia wynosi ok 30 stopni Celsiusza, moje włosy potrzebują podwójnego, a nawet potrójnego nawilżenia. Bez niego lubią się puszyć i nie wyglądają na zbytnio zadowolone. Tutaj z pomocą przychodzi mi połączenie odżywka + olej.

Nie byle jaki olej, nie byle jaka odżywka
Odżywka powinna mieć przede wszystkim prosty skład. Dobrze jeśli nie zawiera silikonów, bo nie chodzi nam o zabezpieczenie po, ale przed myciem. Fajnie jeśli odżywka należy do tych nawilżających, nie proteinowych i mocno odżywczych. 
Moje wybory: Garnier karite, Isana UV, Isana nawilżająca - sposób jest dobry na wykorzystanie odżywki, która nie do końca przypadła nam do gustu

Olejek powinien przede wszystkim pasować do naszego rodzaju włosów. O doborze olejku pisałam min tutaj [1] [2]. Dobrze jeśli jest w postaci płynnej, jeśli jest naturalny (tzn. niekoniecznie muszą sprawdzić się tutaj olejki na parafinie, zapachowe, mocno chemiczne i inne - tą rolę ma pełnić odżywka lub też maseczka)
Moje wybory: Makadamia, Arganowy, Rycynowy

Moje ulubione połączenia
Ostatnimi czasy (w sumie od kiedy jestem w posiadaniu najnowszej wersji - niebieskiej - isany) moim hitem wśród połączeń jest olejek makadamia + isana oraz olejek arganowy + isana.
Przede wszystkim dlatego, że odzywka jest tania (mogę bez wyrzutów sumienia z nią kombinować i łączyć), jest dość gęsta (w połączeniu z płynnym olejkiem nie spływa z włosów)
Olej makadamia zawiera w swoim składzie nienasycone kwasy tłuszczowe - czyli takie jakie moje dość porowate włosy lubią najbardziej. 
Wspomaga walkę z wolnymi rodnikami. Ma działanie odżywcze i wygładzające.
Moje włosy go wprost piją, osiągając maksymalne nawilżenie.
Olej arganowy podobnie jak koleżanka makadamia jest bogaty w duże ilości nienasyconych kwasów tłuszczowych. Także ma działanie wygładzające, poprawia elastyczność. Dzięki dużej ilości witaminy E jest antyoksydantem - czyli podobnie jak makadamia walczy z wolnymi rodnikami. Chroni przed szkodliwym działaniem UV.

Jak stosuję?
  • W połączeniu 3:1 (na trzy łyżeczki isany, przypada jedna łyżeczka olejku). Zawsze dobrze wymieszane.
  • Zawsze na suche włosy
  • Zawsze kiedy przebywam dłuższy czas na słońcu - opalanie, prace na powierzu itp.
  • Jeśli nasze włosy są wyjątkowo suche i potrzebują ciągłego nawilżenia możemy spróbować rozetrzeć odrobinę w dłoniach i "posmarować" włosy od ucha w dół nawet w przypadku wypadu do sklepu ;) - możemy wtedy włosy spiąć w koczka lub warkocza
  • Przed myciem (ok 40 min do 2h)
Przechowuję w pojemniczku zakupionym w ZSK lub w aptece (taki do maści i kremów samorobionych). Zawsze w ciemnym miejscu, aktualnie w lodówce.

Co uzyskuję?
  • równowagę
  • nawilżenie
  • lśniące włosy
  • długo utrzymujący się zapach
  • powstrzymanie elektryzowania czy puszenia

środa, 12 czerwca 2013

Chiński olejek miętowy - relaksująca kąpiel, zmniejszenie przetłuszczania skóry głowy i nie tylko :)


O działaniu mięty pieprzowej dla naszych włosów pisałam min. w tym wpisie. Niedługo później miałam okazję wypróbować Chiński Olejek Miętowy, o którym dzisiaj, przyszło mi wam powiedzieć kilka słów. 

Dostępność i cena
Olejek możecie kupić drogą internetową w sklepie Blisko Natury [klik]. Cena olejku to 49,40zł - co wypada dość dobrze. 

Udało mi się zorientoać, że 10 ml olejku miętowego KEJ kosztuje ok 9zł, a więc 10 ml Olejku Chińskiego prawie połowę mniej - 4,94zł

Pojemność i opakowanie.

Produkt to 100ml olejku miętowego, który wystarcza na bardzo długo - od marca mam jeszcze pół buteleczki - przy bardzo częstym stosowaniu - do kąpieli, masażu, szamponu czy maski wystarczą naprawdę dwie kropelki.
Olejek zapakowany jest w mały kartonik. Buteleczka samego olejku bardzo ciekawie wygląda na półce - jest wykonana z ciemnego szkła z śmieszną nakrętką. 
Olejek posiada w zestawie plastikowy rozpylacz, którego jednak ani razu nie użyłam do pierwotnego celu - okazał się bardziej przydatny przy innych produktach ;) Na buteleczce umieszczony został bardzo wygodny dozownik, z którego korzystałam najczęściej.

Co mówi producent?
"Bioaktywny, skuteczny i silnie ziołowy olejek zawierający miętę pieprzową. Pomoże odprężyć zmęczoną muskulaturę. Nieodzowny jako dodatek podczas masażu poprawiającego krążenie. 
Stosowany w profesjonalnych Gabinetach masażu."
"Olejek pomaga przy katarzechorych zatokach, rozluźnia zmęczone mięśnie, niweluje stres i zmęczenie."

Jak ja odnoszę się do tych słów?
Olejek testowałam naprawdę na wiele sposobów, o których zaraz wam napiszę ;) W czasie stosowania męczyłam się z uporczywym katarem (wtedy użycie olejku było zwiększone) - i w zupełności mogę potwierdzić racje producenta - Olejek świetnie orzeźwia i już po jednej kąpieli pozwala oddychać swobodnie
Co więcej, miętowa kąpiel jest bardziej relaksująca od zwykłej. Olejek działa rozluźniająco na obolałe mięśnie po intensywnym bieganiu przez co niweluje zmęczenie i daje siłę na pozostałą część dnia.
Jeśli chodzi o działanie na włosy to doskonale przedłużał świeżość we wcierkach, szamponach i balsamach Planeta Organica stosowanych przeze mnie także na skórę głowy. 

Moje ulubione sposoby na Chiński Olejek Miętowy
  • Zielona Herbata + chiński olejek miętowy
Moja wcierka HIT ;) Zmniejszyła przetłuszczanie włosów o czym pisałam wam tutaj. Przygotowanie: Do zaparzonej herbaty (w ilości ok 50ml) dodawałam 3 krople chińskiego olejku miętowego. Zielona herbata wpływała pozytywnie na kondycję skóry głowy, a olejek miętowy doskonale pobudzał krążenie. 
  • Olejek miętowy w szamponie
Z racji że przechowuję buteleczki po różnych i różniastych produktach - postanowiłam odlać sobie ok 60 ml szamponu Family Classic (recenzja) i dodałam do niego 2 krople olejku. Efektem były ładnie pachnące, dłużej świeże i sypkie włosy
  • Olejek w Balsamach Planeta Organica
Razem tworzą świetny duet pomagający nawilżyć i odżywić skórę głowy.
  •  Kąpiel 
Przez ostatnie 3 miesiące do wanny dodawałam kilka kropel olejku. Dzięki temu mięśnie były rozluźnione, umysł bardziej rześki, a katar już tak nie dokuczał ;) Uzależniłam się od stosowania go podczas kąpieli! 
  • Balsamy do ciała
Kontynuując miętową bajkę wspomnę wam, że dodawałam go także podczas masażu do balsamu do ciała :)  Olejek bardzo przyjemnie chłodzi i rozgrzewa jednocześnie. 

piątek, 7 czerwca 2013

Reanimujemy włosy ukochanych lalek - czyli włosomaniactwo na wesoło ;)

Nie wiem jak wy, ale ja dużym sentymentem darzę wszystkie moje porcelanowe lalki. Niestety jako mała dziewczynka bardzo lubiłam przede wszystkim.... obcinać im włosy ;) I tak właśnie, dziś przyszedł dzień na reanimację pozostałych po nożyczkowych ekscesach fryzur.
 

Lala, którą wam dzisiaj przedstawię to Tola. Tola ma włosy jak najbardziej naturalne - z końskiego włosia. Pofarbowane na kasztanowo. Kiedy ją dostałam, miała włosy bardzo długie (około dwa razy dłuższe niż dzisiaj) i tym bardziej żałuję, że aktualnie sięgają niewiele poza ramiona. 
Niestety ostatni czas przesiedziała zupełnie zapomniana w szafie, a jej piękne miedziano-ksztanowe włosy zamieniły się w kołtun kurzu. 

Stan przed:
Włosy skołtunione, "przezimowały" zaplecione w warkocza. Bardzo nierówno obcięte, sztywne. Zupełnie nie wyglądające na naturalne. Szorstkie, bez blasku.
Stan po odnowie:
Włosy błyszczące, lekko wyrównane (niestety niewiele udało się zrobić z maksymalnie źle przyciętą grzywką). Rozpuszczone, rozczesane. Błyszczące i gładkie. Wyglądające bardzo naturalnie, bardziej miękkie. 




Czego użyłam aby przywrócić nowe życie włosom mojej lali?
Do odnowy włosów użyłam kosmetyków bardzo prostych - pojawił się tutaj jeden szampon, odżywka do spłukiwania, odżywka b/s, oraz olejek zabezpieczający. Włosy musiały zostać podcięte - wykonałam to ostrymi nożyczkami oraz maszynką (jednorazową do golenia nóg ;)). Rozczesywane grzebieniem z gęstymi ząbkami oraz szczotką z włosia.

  • Mycie - Pollena-Malwa z czarną rzepą [wizaż] - mój najnowszy nabytek wśród szamponów do oczyszczania ;) Użyłam go ponieważ świetnie się pieni i doskonale oczyszcza włosy z kurzu. 
  • Odżywka - Balsam Family classic z oliwą z oliwek [recenzja] - miało być prosto i ekonomicznie, a przy tym pomocnie w rozczesaniu bardzo wymagających, bardzo skołtunionych włosów Toli.
  • Silkening milk - odżywka b/s do stylizowania - z.one - wkrótce napiszę o niej coś więcej - tymczasem odżywka spisuje się się znakomicie jeśli chodzi o blask i ułatwienie rozczesywania mocno skołutnionych włosów.
  • Olejek - L'oreal Professionnel, Mythic Oil [wizaż] - naprawdę wygładzający, mocno nabłyszczający olejek do zabezpieczenia już rozczesanych końcówek włosów.

Jeśli czas i pogoda pozwoli już niedługo czerwcowa aktualizacja włosów i kilka recenzji ;)
Tymczasem... zmykam w krainę sesji :)))

niedziela, 2 czerwca 2013

Blondregeneracja prywatnie

W związku z tym, że już nie pierwszy raz dostaję od was wiadomości z pytaniami o moje prywatne życie postanawiam się przedstawić :) O tym kim jest autorka bloga "Aby stały się najpiękniejszą ozdobą" możecie od dziś przeczytać w zakładce o mnie [klik].
Nie schodząc z tematu mojej prywaty - kilka zdjęć z ostatnich 2 tygodni :)

[1] Nie ma to jak mieć pewną rękę do zdjęć ;) - mimo to zdjęcie ma coś w sobie, a na nim różowe urodzinowe goździki, jedne z moich ulubionych :).
[2] Masło do ciała Cień - prezent od mamy z okazji dnia dziecka, który od razu bardzo przypadł mi do gustu. Opakowanie jest na tyle estetyczne że pewnie już wkrótce stanie się zbiorniczkiem na moje włosowe skarby w postaci gumek i spinek. Tymczasem stwierdzam, że zapach tego masełka jest cudowny :)


[3] Lakiery-odżywki WIBO - w walce o mocniejsze paznokcie, które po wykończeniu kolejnej buteleczki Eveline Diamentowej niestety znów powróciły do kruchości.
[4] Będąc przy prezentach - przedstawiam wam mój urodzinowy zegarek od ukochanego :) Nie wiem jak wy, ja do złota przekonywałam się bardzo długo. Aktualnie twierdzę, że jest to mój najpiękniejszy zegarek jaki kiedykolwiek miałam!:)
[5] Lubię biegać, czasem o tym zapominam. Po zakupie nowych różowo-białych butów biegowych na pewno będę sięgać po nie częściej :)!
[6] Tyle zostało z 'dzbanka-kufla' po moich urodzinowych goździkach - niestety... nie ukrywajmy, jestem ciamajdą :D Różowa woda wydała mi się jednak interesującym przedmiotem zdjęć :D


+ posprzątałam trochę na blogu ;)
+ jestem paskudnie chora



Nie zgadzam się na kopiowanie tekstów i zdjęć mojego autorstwa bez mojej zgody lub podania źródła.
Treści publikowane na moim blogu podlegają ochronie przez prawo autorskie. Przeglądając tą stronę akceptujesz korzystanie z plików cookie.