Jak już wielokrotnie wam mówiłam nafta kosmetyczna była obecna na mojej kosmetycznej półce jeszcze przed rozpoczęciem świadomej pielęgnacji ;) Od lat używałam także tej samej nafty z witaminami, i tak już zostało... chociaż aktualnie sięgam także po inne rodzaje.
Dlaczego nafta i dlaczego jesienią/zimą?
Nafta kosmetyczna jest dla mnie świetną alternatywą dla olejku. Sprawdza się podobnie jak olejek awokado, tyle, że jest tańsza i łatwo dostępna. Nafta nadaje moim porowatym włosom odpowiedniej ciężkości, blasku. Poprzez domknięcie łusek zapobiega utracie wody, wzmacnia włosy i zmniejsza ich łamliwość. No i najważniejsze o tej porze roku jesienią/zimą likwiduje puch. Włosy mniej się elektryzują od wełnianych szalików i czapek.
Wybór nafty
- Nafta z dodatkiem olejku rycynowego [produkt], która niedawno trafiła do mojej włosowej kolekcji wydaje się być dobrą dla tych, którzy nie lubią lub mają trudności ze zmywaniem samego olejku. Nadaje włosom jeszcze więcej blasku niż sama nafta kosmetyczna, włosy są dzięki niej sypkie, ale odżywione i grubsze.
- Nafta rumiankowa [produkt] wydała mi się odpowiednia dla blond włosów i wrażliwej skóry głowy - nie myliłam się. Chociaż efektu rozjaśnienia jakoś specjalnie nie zauważyłam, to jest chyba lekko delikatniejsza dla skalpu niż inne ;). Być może przy częstszym stosowaniu włosy nabiorą lekkiego jaśniejszego blasku?
- Nafta z witaminą A+E [produkt] jakoś w moim odczuciu niezbyt różni się od poprzedniczki z kompleksem witamin, dlatego stosuję ją jako alternatywę.
Co nafcie trzeba wiedzieć w wielkim skrócie?
Nafta może pobudzić cebulki i przyspieszyć wzrost włosa, jednak nie należy nakładać jej na dłużej niż 20 minut na skórę głowy.
- Nafta nakładana regularnie na włosy domyka łuski włosów i powoduje, że stają się bardziej elastyczne, są mniej podatne na zniszczenia mechaniczne (zmniejsza łamliwość)
- Regularność nie powinna przekraczać jednak 2 razy w tygodniu (przy codziennym myciu włosów), ponieważ nafta może przesuszać włosy.
- Nie potrzeba zbyt wiele jej nakładać - na całe włosy średniej długości powinna wystarczyć ilość jaką możemy wylać na dłoń.
- Nafta jest niezawodna w likwidacji puchu, zmniejszenia elektryzowania.
- Efekty stosowania nafty w postaci nabłyszczenia włosów zauważalne są już po jednym użyciu.
Stosujecie naftę?:)
Nie używam nafty, wolę coś naturalnego i pachnącego lub chociaż bezzaachowego. Moje włosy nie przepadają za parafiną, skóra już w ogóle, więc i nafty nie dotykam. :)
OdpowiedzUsuńnie używałam, na razie odkrywam dobroczynność płukanek zakwaszających włosy:) może z czasem sięgnę po naftę..
OdpowiedzUsuńmuszę do niej wrócić, też stosowałam od dawna a teraz jakoś zapomniałam ;-)
OdpowiedzUsuńSwego czasu uzywałam jej dość często. Teraz nie wiem czemu , ale już mi się nie chce :D
OdpowiedzUsuńMoje włosy lubią nafte, mam tą z witaminami A+E ;) Używam jej 1 w tygodniu przed myciem włosów ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdanie: http://marharitta.blogspot.com/2013/10/swietujemy-urodziny-rozdanie-rozdanie.html
mam naftę, chyba tę wersję z witaminami, i użyłam z dwa razy. ciągle o niej zapominam. chyba dzisiaj użyję :)
OdpowiedzUsuńUżywałam jak byłam nastolatką-właściwie moja mama mi ją nakładała na włosy.Ale nie pamiętam efektów.Muszę znowu kiedyś spróbować.
OdpowiedzUsuńMi trochę wysusza włosy, mimo że nie trzymam jej dłużej niż 10 minut i bardziej skupiam się na skórze głowy. Mimo to mam po niej nawet końce jakieś podsuszone... Ale super wpływa na blask włosów.
OdpowiedzUsuńMoże warto spróbować dodawać do ekolientowych masek?:) Na moich sucharkach na szczęście nie sieje sustoszenia, wręcz przeciwnie ;)
Usuńbardzo lubię się z naftami ;)
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam żadnej nafty, bardzo zachęcający post:)
OdpowiedzUsuńUżywam nafty kosmetycznej Kosmed z mikroelementami :) Nakładam ją na skalp na około 15 minut przed myciem, czasami dodawałam ją do odżywek i domowych masek, ale samej na długośc nigdy nie stosowałam, może właśnie zacznę :)
OdpowiedzUsuńzawsze wolałam oleje, ale pomyślę też nad naftą :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że napisałaś o nafcie. Mam buteleczkę w szafce, ale jakoś leży nieużywana. Ale patrząc na te zalety to chyba będę po nią często sięgać ;)
OdpowiedzUsuńMam naftę, ale stosuję ją baaaaardzo rzadko ;)
OdpowiedzUsuńUżywałam na początku włosomaniactwa, teraz kiedy panuje trend na olejki naturalne nafta poszła u mnie w zapomnienie, ale skoro piszesz, że dobrze sprawdza się na włosach w okresie jesienno-zimowym to chyba zapoluję na tą wersję rumiankową ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się za nią rozejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńNasze włosy jednak nieco się różnią. Moje nienawidzą nafty i uwielbiają Alterrę:D A jak Twoje reagują na wilgoć?
OdpowiedzUsuńMam wersję rumiankową :D Staram się używać regularnie :)
OdpowiedzUsuńKiedyś stosowałam naftę, chyba czas do niej wrócić :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie używałam nafty na włosy... i szkoda, że nie napisałaś JAK jej stosujesz, ponieważ chętnie bym się skusiła na jej wypróbowanie.
OdpowiedzUsuńKochana o tym jest nawet osobny post, podany we wpisie
Usuńhttp://blondregeneracja.blogspot.com/2013/03/nafta-kosmetyczna-5-sposobow-uzycia.html
Wybacz, zwracam honor!
UsuńWciąż o niej zapominam kiedy odwiedzam aptekę:p Najwyższa pora ją zakupić - piękna pogoda nie trwa wiecznie i puch prędzej czy później mnie dopadnie:) A nuż pomoże!
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę do niej wrócić:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt^^!!
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie stosowałam nafty kosmetycznej... Muszę spróbować:)
OdpowiedzUsuńkupiłam przed włosomaniactwem do krecenia masek na zoltku. Może teraz wyprobuje znajac potrzeby. Dociążeneie bardzo mnie zaciekawilo
OdpowiedzUsuńzdecydowanie to nie dla mnie
OdpowiedzUsuńNaftę mam i właśnie mam zamiar zacząć ją testować ponownie :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam, ale bardzo kusisz :D a nie obciąży mi włosów?
OdpowiedzUsuńDawno temu użyłam naftę i efekt był bardzo zadowalający już po pierwszym użyciu. Musze ponownie po nią sięgnąć ;D
OdpowiedzUsuńWłaśnie odkryłam ten blog i chciałam podzielić się z wami innym zastosowaniem nafty kosmetycznej.Używam jej do likwidowania niechcianych pryszczy i zaskórników.Na cztery łyżki stołowe nafty dodaję jedną łyżkę olejku pichtowego,(w aptece ok.8 zł) mieszam w buteleczce lub słoiczku i mam własny antybakteryjny tonik.Przechowuję go w lodówce i tak co tydzień go sobie dorabiam.Jest rewelacyjny,stosuję go od kilku miesięcy i nie mam żadnych niespodzianek na twarzy,Używam go rano i wieczorem.Rano na chwilę,dosłownie kilka minut i zmywam wodą a wieczorem nawet na pół godziny a czasem zostawiam na noc(szybko wietrzeje,ale nadal działa).niektórzy nie mogą znieść nawet kilku minut,bo skóra na początku nie jest przyzwyczajona a zapach jest naprawdę bardzo leśny.Mam wrażliwą atopową cerę,ale nic się nie dzieje a po początkowym zaostrzeniu objawów szybko się wszystko załagodziło . Dodam,że świetnie nadaje się do zmywania makijażu..Ja się już przyzwyczaiłam,nawet mój syn go polubił (okres dojrzewania),a poza tym to niewielkie poświęcenie w porównaniu z efektami.Mam nadzieję,że mój sposób komuś się przyda :) pozdr. Ania
OdpowiedzUsuń