Masek drożdżowych BA zużyłam już dwa pełne opakowania. Pierwszą dostałam od Lagoeny, drugą niedługo później kupiłam sama - chyba z tęsknoty za ciasteczkowym zapachem ;) Wniosek? Czas na recenzję mojej ulubionej maski ostatnich miesięcy (obok Stapiz Sleek Line ze starym składem) - i jest to chyba ostatni moment aby o masce powiedzieć coś dobrego, bo nad blogosferą wisi afera producenta.
Informacje podstawowe
Tak jak inne produkty BA maska dostępna przede wszystkim przez Internet i w stacjonarnych punktach sklepów internetowych. Zamknięta w plastikowym opakowaniu z dodatkowym wieczkiem wewnętrznym (bardzo to lubię, ze względu na łatwość transportu). Niezbyt gęsta, ale nie tak rzadka jak w przypadku Ruskiej Bani. Pachnie cudnie ciasteczkowo, co podkreślało już wiele dziewczyn - lubicie herbatniki?
Skład
Aqua with infusions of: Yeast Extract, Betula Alba Juice; enriched by extracts: Inula Helenium Extract, Arctostaphylos Uva Ursi Extract, Silybum Marianum Extract, Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum; cold pressed oils: Triticum Vulgare Germ Oil, Ribes Aureum Seed Oil, Pinus Sibirica Cone Oil, Rosa Canina Friut Oil, Ascorbic Acid, Panthenol, Glucosamine, Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid.
Tak jak inne produkty producenta Pervoe Reshenie maska drożdżowa została stworzona na bazie wody z ekstraktami i wzbogaceniami (jak już wielokrotnie pisałam takie ułożenie półproduktów w składzie oczywiście zaburza standardowe czytanie składu - tzn. faktyczna suma ekstraktów jest równa zawartości wody, nawet ok 60%).
Oczywiście maskę wzbogaca ekstrakt drożdżowy (Yeast Extract), który ma przyspieszać porost włosów i wzmacniać cebulki. Zaraz po tytułowych drożdżach sok brzozowy (Betula Alba Juice) o podobnym działaniu. Jeśli iść dalej to w masce znajdziemy także mącznicę lekarską czy ostropest plamisty o działaniu łagodzącym. Oleje zawarte w masce to przede wszystkim z kiełków pszenicy (Triticum Vulgare Germ Oil), białej porzeczki (Ribes Aureum Seed Oil), orzeszków cedrowych (Ribes Aureum Seed Oil) i dzikiej róży (Rosa canina Fruit Oil). Większość z nich to oleje przeciwzapalne, nawilżające, łagodzące, które powinny się sprawdzić na większości włosów.
Maska bogata jest także w składniki chemiczne te lepsze (Cetearyl Alcohol) i te gorsze (Ceteareth-20) emiolienty, gumę guar (Guar Gum), przeciwutleniacz (Ascorbic Acid) czy antystatyki (Glucosamine, Cetrimonium chloride).
Maskę polubiła zarówno moja mama, która rozjaśnia włosy od kilkunastu lat, jak i ja. Nigdy nie nakładałyśmy jej bezpośrednio na skórę głowy, dlatego żadna z nas nie może ocenić jej działania przyspieszającego przyrost. Jest to jedna z naszych ulubionych masek ostatnich miesięcy przede wszystkim ze względu na działanie na długości włosów - wygładzenie, okiełznanie, nabłyszczenie i zmniejszenie plątania. Włosy po zastosowaniu maski są bardzo miękkie i jest to jedna z niewielu masek, które moje włosy tolerują kilka razy z rzędu. Niestety nie jest to chyba nawilżenie wystarczająco dogłębne bo kiedy maseczki nie używamy - uczucie to zupełnie znika. Kilkukrotnie stosowałam ją przed myciem w połączeniu z olejem (sposobem o+o) i za każdym razem sprawdzała się doskonale. Produkt dobry dla osób, które potrzebują okiełznania i niwelacji puchu i nabłyszczenia.
Afera producenta
Zewsząd przytłaczają nas informacje dotyczące sytuacji na Ukrainie, a wizerunek Rosji i towarów sprowadzanych zza wschodniej granicy mocno ucierpiał. W kraju ceny rosną, a gospodarka podobnież pada na łeb na szyję. Jakby tego było mało zawrzało i w polskiej blogosferze...
Nie dalej jak wczoraj Gapa opublikowała na swoim blogu informację przekazaną od jednej z czytelniczek dotyczącej wątpliwej jakości składów kosmetyków Babuszki Agafii (dla uzmysłowienia BA to produkty: Ruska Bania, Maska drożdżowa, Aktywne serum, Szampony ziołowe BA).
Głównym powodem gorączki i źródłem informacji na temat BA jest ten wywiad. Jeśli tak jak ja ni w ząb nie rozpoznajecie rosyjskich literek i wyrazów poza "шампунь" i "бальзам" można przeczytać pobieżnie łamaną polszczyzną dzięki tłumaczeniu translatora google ;).
Idąc za informacjami z wywiadu seria kosmetyków producenta jest bardzo tania, na tyle tania, że może nie być możliwości wyprodukowania produktów o takim składzie w takiej cenie (w Rosji Ruska Bania kosztuje ok 4zł) - Już wcześniej kilkukrotnie na forach rodziło się pytanie czy aby na pewno składy te są tak naturalne za jakie uchodzą?
A może warto się wstrzymać i poczekać na ocenę laboratoryjną albo chociaż oficjalne potwierdzenie?
O ile nie zachwyciły mnie maski Ruskiej Bani i z ulgą odetchnęłam kiedy zakończyłam dwa jej opakowania (które mogłam użyć jako opakowania na gumki do włosów ;D) o tyle maska drożdżowa czy inne produkty tego producenta są i przypuszczam, że będą synonimem doskonale działających (np. Balsamy Planeta Organica). Tak też... nie przestanę ich stosować :)
O ile nie zachwyciły mnie maski Ruskiej Bani i z ulgą odetchnęłam kiedy zakończyłam dwa jej opakowania (które mogłam użyć jako opakowania na gumki do włosów ;D) o tyle maska drożdżowa czy inne produkty tego producenta są i przypuszczam, że będą synonimem doskonale działających (np. Balsamy Planeta Organica). Tak też... nie przestanę ich stosować :)
Jak to jest z tymi mylnymi etykietami?
Zawiłości w INCI, które wprowadzane są przez wyrażenia "Aqua with infusions of: ", "enriched by extracts: " czy "cold pressed oils: " sprawiają, że skład naprawdę trudno jest odczytać ze zgodnością chronologiczną zwartości tych produktów.
W wywiadzie możemy przeczytać o "technologiach", "zwiłościach w składzie", "wszechobecnej betainie", "Włochach" i nieprawdziwych informacjach na etykietach. Prawda?
W wywiadzie możemy przeczytać o "technologiach", "zwiłościach w składzie", "wszechobecnej betainie", "Włochach" i nieprawdziwych informacjach na etykietach. Prawda?
Do tej pory kosmetyki rosyjskie (w tym w dużej mierze producenta Pervoe Reshenie) były uważane za fenomen i podobnie jak wcześniej kosmetyki indyjskie robią furorę. Czy nagle zacznie się fala nienawiści w ich stronę?
Póki co idę umyć włosy... szamponem na propolisie ;)
Linki:
aktualizacja:
- wpis Gapy (niestety został usunięty przez autorkę)
- wpis kascysko
Mam wielką ochotę na tą maskę. Kosmetyki rosyjskie uwielbiam i jeszcze żaden mnie nie zawiódł :)
OdpowiedzUsuńZ mojej strony w odniesieniu do kosmetyków rosyjskich nic się nie zmieni. Jestem w 90 % z tych, które miałam zakochana (poza recenzowaną przez Ciebie maską drożdżową, szamponem Love2Mix z perłą i balsamem fińskim z Planety Organica). Kremy rosyjskie pomogły mi uporać się z cerą, z kosmetyków do włosów i do ciała jestem ogromnie zadowolona, kupuję i nadal będę ich dużo kupować ;-)
OdpowiedzUsuńPróbowałam sprawdzić jej działanie na skórę głowy, nakładałam ją po każdym myciu przez jakieś dwa tygodnie, może dłużej. Miałam wrażenie, że włosy wypadały w nieco mniejszych ilościach, ale i one i skóra były potwornie przesiąknięte zapachem maski i zaczęły się szybciej przetłuszczać, teraz używam jej znacznie rzadziej.
OdpowiedzUsuńCo do afery... Wydaje mi się, że faktyczna zawartość składników aktywnych w produktach Babuszki Agafii może być znikoma, ale czego innego mogliby im dowieść, produkowania kosmetyków w Chinach i dodawaniu gumy z przetopionych opon? Produkcja kosmetyków raczej nie jest aż tak kosztowna, jak nam wszystkim mogłoby się wydawać, a produkty Ruska Bania (te maski w kształcie urn?) to prawie sama woda : D No, chyba że oszczędzają na higienie produkcji.
Ehh, już w kilku miejscach się wypowiadałam, to i tu dołożę kilka cegiełek.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, czy ktoś naprawdę wychodził z założenie, że jak rosyjskie, to musi być cud nad cudami? Chyba nie. Aqua with infusions of został bezbłędnie rozszyfrowany przez blogerki jako "woda z popłuczynami". ;) Natomiast zwróćcie uwagę, że nie wszystkie kosmetyki rosyjskie zawierają składniki aktywne jedynie w tej nieszczęsnej wodzie z infuzjami, sama miałam kilka, które olejki jak najbardziej posiadały w "normalnym" składzie.
Dużo było wściekłości na czarne mydło babuszki, że składa się właściwie tylko z detergentu. A z czego miałoby się składać, skoro jest mydłem? Ma za zadanie myć, żeby myło, musi mieć właściwości zmywające - czyli detergent. Proste.
Tak jak piszesz, Paulino, przecież jak coś kosztuje 4 zlote, to nie będzie superszałowe.
W Polsce mamy tak samo dużo kosmetyków pseudonaturalnych, które są rzekomo ziołowe, a ziół nie zawierają bądź zawierają w bardzo śladowej ilości. Tyle, że nikt na "odwrotny" zapis tutaj nie wpadł, za to z przodu pudełka wierutne kłamstwa się znajdują, jak opisywanie właściwości substancja aktywnej w stanie czystym zamiast w gotowym wyrobie. Jakoś nie widziałam, żeby ktoś włosy sobie rwał z głowy w blogosferze z tego powodu.
Mam wrażenie, że ktoś uznał, że kosmetyki rosyjskie ktoś uznał za wspaniały ideał i ludzie kupują je teraz na zasadzie "rosyjskie, to biorę, musi być wspaniałe!". Większość z nas jednak czyta składy bądź najpierw poszukuje recenzji produktu zanim go kupi. Tak samo nie zgadzam się, że wszystkie produkty piervoje reshenie to zło wcielone, sama używałam kilku, które sprawdziły się świetnie.
Bardzo słusznie zwróciłaś też uwage na timing tego całego zamieszania. Rosja teraz jest be i należy są poskromić gospodarczo (z czym się zresztą zgadzam, ale to temat na osobną dyskusję), a tutaj szął na rosyjskie kosmetyki? Nie może być! Trzeba to zlikwidować.
Tak samo w Polsce miały miejsce afery z domestosem w jogurcie, szczurami w keczupie czy parówkami bez mięsa. Ile z nich okazało się wyłącznie pomówieniem, a ile rzeczywistymi uchybieniami?
Jak widać na powyższym przykładzie, bardzo łatwo zrobić w internecie zamieszanie i posiać trochę paniki. ;) Osobiście tak jak do tej pory zamierzam kierować się składem i ceną produktu, a dopiero potem krajem pochodzenia. Nie licząc kosmetyków polskich. Jeśli mogę, wybieram polskie.
Dokładnie, podpisuję się pod tym;)
UsuńJa również. Zauważyłam także, że w pastach do zębów nie ma już Aqua with infusions of, skład jest inny(a przynajmniej moja solna pasta ma nowy skład) i smakuje ziołami :D Nie wszystkie kosmetyki mają taki zapis, a nawet jeśli i jakaś maska/odżywka mi pasuje, to nadal będę ją kupować. Znalazłam wśród tych kosmetyków buble, jak i wyjątkowe perełki.
UsuńEve - nie miałam jeszcze żadnej rosyjskiej pasty! Muszę koniecznie spróbować. Ja za bubel mogę uznać maski z serii ruska bania - pozostałe, które miałam okazję próbować naprawdę dobrze wpisały się w pielęgnację ;)
UsuńWiecie, że nic a nic nie pomyślałam, że te konflikty na wschodzie mogą pozbawić nas ulubionych kosmetyków? Ciekawe, ile z nas zacznie interesować się tym dopiero, gdy zabraknie бальзамu :)
UsuńPo pierwsze skład, po drugie działanie. Jeśli te dwa czynniki się uzupełniają, to jest idealnie. A nagonkę "na ruskich" zawsze łatwo zrobić, bo to podatny materiał. W naszym kraju wciąż wszystko, co złe, to albo z Moskwy, albo z Berlina, nawet młode pokolenia, mając takie, a nie inne podteksty zasiane w głowie przez dziadków i rodziców, nie uciekną przed tym. Jeśli faktycznie jest coś nie tak z tymi kosmetykami, to wyjdzie prędzej czy później, niezależnie od narodowych sympatii czy antypatii.
Akurat teraz nie trzeba mieć nic "zasiane przez rodziców i dziadków", wystarczy spojrzeć co się dzieje na Krymie... Rodzice i dziadkowie pamiętają to z autopsji a my możemy obserwować u naszych wschodnich sąsiadów.
UsuńJeśli dany kosmetyk naprawdę działa, to czemu mam z niego rezygnować? Bo jest rosyjskie, a na opakowaniu mam niejasne wyrażenie "Aqua with infusions.."? No i jakim "cudem" to jest takie tanie???
OdpowiedzUsuńZ tego samego powodu musiałabym zrezygnować z indyjskich kosmetyków, które "grosze" mnie kosztowały w Indiach, a tu w PL jest niebotyczna cena ponad 50zł - no tak, bo kosmetyki trzeba sprowadzić, a i dystrybutor też coś musi zarobić... Poza tym, też można się przyczepić do podawania INCI w indyjskich kosmetykach.
Do rzeczy przechodząc, nie ma co panikować - Rosja to Rosja, UE to UE, a Indie to Indie i WSZĘDZIE obowiązują jakieś normy i wymagania dt. kosmetyków, a że się różnią od siebie i nie wszędzie podają INCI jak w Europie, to nie ma co się oburzać.
Inna sprawa, gdy np. w 3 miejscach podają różne składy tego samego produktu, jak to miało miejsce z NS (chociaż tu się ogarnęli według mnie, bo musieli ze względu na unijne wymogi), czy z Ruską Banią, a tak to wg mnie nie ma co wszędzie węszyć spisku i panikować.
Ag90 nie wątpię w normy i absolutnie ich nie neguję - chodzi mniej więcej o to, że taki zapis składu utrudnia czytanie zwłaszcza początkującym, którzy bezapelacyjnie wierzą, że jeśli maska czy odżywka ma 5 ziół na początku składu to jest to cud natury i tych właśnie roślin jest tam najwięcej ;)
Usuńmam już resztkę tej maski, lubię ją, ale nie zachwyciła mnie na tyle, abym kupiła następne opakowanie;) Jej działanie jest jak loteria- raz działa, tak jak piszesz, czyli wygładza i nabłyszcza włosy,a innym razem robi okropny puch...
OdpowiedzUsuńCo do afery, też pisałam o produkcie z serii Bania Agafii. Wydaje mi się, że chodzi tylko o tą serię, bo kremy, maski itp Babuszki Agafii mają składy "po angielsku" , umieszczone na tubkach, a nie naklejkach, jak w przypadku Banii Agafii, więc każdy może je zweryfikować.
Bardzo lubię te maskę, ale dawno nie zamawiałam nic rosyjskiego, bo po prostu wolę kupić stacjonarnie dostepne maski ;)
OdpowiedzUsuńja lubie ta maske-ma tylko jeden jedyny minus- pląscze mi wlosy niemilosiernie,po prostu nie daje sie ich rozczesywac ! jako jedna jedyna! ale lacze ja zawsze z inna i jest ok :) Kosmetyki rosyjskie sa tanie bo tych ekstraktow drozszych jest malo i tyle-to moja opinia,poza tym jedzenie czy inne kosmetyki np na Ukrainie w porownaniu z naszymi sa bardzo tanie wiec nie wiem skad ta afera,ze skoro TAAKIe tanie to musi byc lipa-po prostu w porowniaiu z naszymi produktami inne tez sa tansze.
OdpowiedzUsuńMi ta maska bardzo podrażniła skalp i już do niej nie wracam a co do aferki, jak zwykle węszę spisek. Dla mnie tego typu informacje nie są nigdy dziełem przypadku. Podobnie jest z SLS, silikonami, parabenami. Ktoś to wypuścił nie bez powodu, ktoś na tym korzysta. Dopóki coś działa i krzywdy nie robi, będę używać
OdpowiedzUsuńMaski nie miała i nie planuje zakupu, ale nie z powodu afery. Miałam kilka prób z drożdżami i moje włosy ich nie polubiły więc wolę nie ryzykować, że i tu się nie polubią.
OdpowiedzUsuńPo przeliczeniu na nasze kosztuje grosze, ale jak ma się relacja oryginalnej ceny do zarobków? Gdyby nie te zawirowania nikt pewnie by nie zwrócił uwagi czy aby na pewno taka cena równa się dobremu składowi. Długo, jak nie zawsze będzie u nas pokutowało to przeliczanie cen i zapominanie o zarobkach. Trzeba by poznać rynek i wtedy dopiero można ocenić czy cena wpływa na skład. Nie zawsze tanie musi oznaczać nienaturalne.
Miałam ją tylko raz I na długości nie robiła większych cudów. Świetnie za to nawilżała skalp I regulowała pracę gruczołów.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak jak panował szał na rosyjskie nowości, to teraz poleci fala nienawiści. Osobiście się wstrzymam I zaczekam na badania :)
U mnie jest tak część super się sprawdziła i chętnie używam - część zupełnie nie dawała efektu.
OdpowiedzUsuńO ile z tych wszystkich cudów mogłabym zrezygnować, bo na rynku jest wiele kosmetyków - tak brak czarnego mydła bym odczuła. To jedyny szampon który pomaga na moje włosy jak już mam 1 cm odrost. Zazwyczaj włosy wtedy już mam tłuste po umyciu, nim zdążą dobrze wyschnąć. Dla mnie w składzie może mieć nawet ten sam detergent - ale moje włosy po tym wyglądają normalnie :)
Ja niestety nie miałam jeszcze okazji używać żadnego rosyjskiego kosmetyku, więc ciężko mi się wypowiedzieć..
OdpowiedzUsuńhttp://kascysko.blogspot.com/2014/03/afera-z-rosyjskimi-kosmetykami-w-roli.html Warto przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJa nie szukałam w nich taniej eko-alternatywy, to co piszą na forach internetowych zawsze dzielę przez 2 i i tak będę kupowała produkty 1Reshenie, bo wiele z nich mi pasuje:)
Chciałam ją kupić, głównie z myślą o nakładaniu jej na skalp, ale kiedy o tym czytam to dochodzę do wniosku, że działanie na skórę głowy nikogo nie zachwycało...
OdpowiedzUsuńKatsumi - dla mnie ta maska za dobrze spisuje się na długości, żeby marnować ją na skórę głowy (tu najczęściej lądują oleje) ;)
UsuńUżyłam jej dwa razy więc na razie nie wiem co o niej myśleć na moje włosy najlepiej działa balsam Joanny mód i mleko oraz Deba, a najlepiej połączenie tych dwóch.
OdpowiedzUsuńWszyscy zastanawiają się dlaczego te kosmetyki są takie tanie, a może one naprawdę są tyle warte? Nikt nie myśli o tym, ile przepłaca kupując zachodnie kosmetyki nafaszerowane chemią, ceny większości są z kosmosu, przebitka cenowa jest nawet 1000 krotna czasem od kosztów produkcji. Należy sobie uzmysłowić, że patrzymy na cenę ruskich przez pryzmat tego, co i za ile kupowaliśmy przez ostatnie dekady. Sorry, taki mamy rynek. Co do wiarygodności rosyjskich kosmetyków się nie wypowiem, bo nie znam prawdy.
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na tą maskę już kiedyś, ale niestety nie kupiłam (zawsze było coś ważniejszego). Mam kilka rosyjskich kosmetyków i pomimo tej całej afery nie mam zamiaru wylać ich do zlewu ;) Na pewno zużyję :) Chociaż jak do tej pory nie zachwycił mnie żaden z rosyjskich produktów (ale używałam dopiero trzech :P).
OdpowiedzUsuńOj, ta maska mnie bardzo rozczarowała, z włosami nie robiła zupełnie nic, za to jako kosmetyk do skóry głowy spisywała się całkiem nieźle. Dla mnie jej największą zaletą był nieziemski zapach.
OdpowiedzUsuńO ile nie ładuje się pieniędzy w wysokonakładowy marketing (co zresztą jest podkreślone w wymienianym przez Ciebie wywiadzie) to zaoszczędza się masę środków.Po za tym - nikt nie bierze pod uwagę ile zarabia pracownik w Rosji i jakie są koszty wytworzenia (od skupu surowca poczynając,na energii kończąc). Dla mnie nie jest dziwny niski koszt produkcji w Rosji. A jeśli chodzi o tą konkretną maskę - u mnie akurat zdecydowanie lepiej działa na skalp niż włosy na długości.Po za tym skoro dobrze działają na mnie kosmetyki i mają przyjazną cenę to nie ważne kto jest producentem.Rosyjskie kosmetyki lubię i już.
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam tą maskę i zdania na jej temat nie zamierzam zmienić:)
OdpowiedzUsuńCiekawe zmiany na blogu:)
A właśnie mam "moralniaka" z powodu rosyjskich kosmetyków... Ta "afera" to jakby odpowiedź na moje rozterki.... To, że "aqua with infiusions" trzeba traktować z dystansem to wiedziałam już dawno, kosmetyków włosowych szukam wg klucza - unikam sls/sles i pochodnych do codziennego użytku oraz silikonów bo powodują szybsze przetłuszczanie i przyklap. Udało mi się wytypować i kupić 3 produkty (z których ta maska drożdżowa jest najsłabsza ale zależy mi na przyroście więc postaram się ją zużyć ale łatwo nie będzie...). Byłam bardzo zadowolona, że znalazłam kosmetyki z dobrymi składami (z uwzględnieniem tego co napisałam wcześniej) i w przystępnej cenie i planowałam zakup kolejnych. Aż wynikła sprawa Majdanu i Krymu.... Mi nie jest wszystko jedno od kogo kupuję kosmetyki. Zwłaszcza jeśli ten "ktoś" to państwo którego prezydent zezwala na strzelanie do bezbronnych ludzi. U nas też kiedyś było podobnie. I Zachód, mając to również na uwadze niemal całkowicie zrezygnował z handlu z krajami zza żelaznej kurtyny i to w największej mierze przyczyniło się do upadku reżimu. I my, jako konsumenci i konsumentki żyjący w wolnym kraju też mamy wpływ na to na co idą nasze pieniądze i czyją gospodarkę wspierają.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie takie "afery" są ukartowane i mają na celu tylko to, by zmniejszyć popyt na ukraińskie i rosyjskie produkty.
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam wypróbować tą maskę i napewno kiedys to zrobię :)
Jeśli w polskiej blogosferze nie było wcześniej informacji o silnych alergiach i 'oparzeniach' związanych ze stosowaniem tych kosmetyków (a gdyby były takie wypadki to przecież ktoś by o tym pisał!), to dlaczego po przeczytaniu wypowiedzi na rosyjskim forum nagle mamy wszyscy uznać, że są one szkodliwe? Czyżby odkrycie kilku negatywnych opinii (a w większości przypadków przeczytanie ich nieudolnego tłumaczenia w translatorze - nie oszukujmy się, google translate z rosyjkim sobie zdecydowanie nie radzi) oznaczało, że kosmetyki, które do tej pory dobrze się sprawdzały, nagle zaczynały działać fatalnie? Przeczytałam wywiad od deski do deski (mówię po rosyjsku) i nie widzę w nim nic, co mogłoby wzbudzić niepokój.
OdpowiedzUsuńNie wiem skąd informacje, że w wywiadzie sugeruje się, że za taką ceną nie można wyprodukować naturalnych kosmetyków. Takiej informacji w wywiadzie nie ma. Niewysoką cenę można wytłumaczyć natomiast m.in. brakiem reklamy. Pamiętajmy, że duży udział w cenie produktów, za które płacimy niemałe pieniądze, mają właśnie działania marketingowe.
No i jak już niektórzy zauważyli - kosmetyki sprzedawane w UE muszą przejść kontrolę... Ciekawe, że wywiad pochodzi sprzed roku, a 'afera' wybucha właśnie teraz - gdy stosunki Rosji z Zachodem są napięte.
Musze połączyć ją z olejem tak jak piszesz, może wtedy da jakiś efekt, bo jak na razie to porażka...włosy sztywne jak siano, matowe, bez życia.
OdpowiedzUsuń