wtorek, 31 grudnia 2013

Najpopularniejsze wpisy [2013]

Na ten ostatni dzień w roku przychodzę do was z podsumowaniem postów najchętniej przez was czytanych i przeglądanych. 
  • Pierwsze miejsce zajmuje niezaprzeczalnie (odnowiony ostatnio) wpis o wcierce Jantar, w sumie nic dziwnego - jest to chyba najczęściej używany produkt przez wszystkie włosowo-zakręcone dziewczyny :). [wpis]
  • Na drugim miejscu znalazł się wpis o szczotkach, który (co bardzo mnie cieszy) pomógł już nie jednej z was w wyborze odpowiedniego rodzaju szczotki z włosia. [wpis]
  • Trzeci z kolei w popularności zajął post o moich spostrzeżeniach na temat Tangle Teezer - nadal podtrzymuję swoje zdanie, że nie będzie to szczotka odpowiednia dla bardzo delikatnych włosów, skłonnych do łamania, suchych (a przynajmniej nie do czesania na bieżąco), jednakże od kiedy rozpoczęłam regularne olejowanie przed każdym myciem, a włosy się wzmocniły i są na bieżąco chronione mgiełkami silikonowymi szczotka jest niezastąpionym towarzyszem zarówno na uczelni jak i w domu. [wpis]
  • Czwarty popularny wpis porusza temat nafty kosmetycznej, o której pisałam wam już wielokrotnie - tu: pięć sposobów użycia nafty kosmetycznej[wpis]
  • Piąte miejsce przypadło dyskusji - Zapuszczanie cienkich włosów - tak czy nie? Kompleksowy wpis wzbudził wasze zainteresowanie i był dobrą okazją do wypowiedzenia się, głosy są podzielone, aczkolwiek można uznać, że sprawa jest dość indywidualna [wpis] 
  • Post o mojej kuracji Seboradinem również cieszy się popularnością - nadal uważam, że ampułki to jedne z lepszych jeśli chodzi o przyrost i babyhair, a także jako uzupełnienie walki z wypadaniem włosów, grunt to regularność![wpis]
  • Nie mniejsze zainteresowanie wzbudzał i wzbudza wpis podsumowujący trzy miesiące z regularnym olejowaniem, na razie uważam, że jest tylko lepiej :) Podst podsumowujący 6 miesięcy olejowania pojawi się w styczniu [wpis]
  • Ostatni, ósmy, z popularnych postów to wpis o Casii, czyli bezbarwnej hennie. Naprawdę dawno nie stosowałam henny, a chętnie skonfrontuję to jak sprawdza się na zdrowszych niż w poprzednim wpisie włosach. [wpis]



Szczęśliwego Nowego Roku! :)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Piątek dzień dla twarzy: Podsumowanie postów na waszych blogach (grudzień)


Tydzień I (13 gru 2013)
Włosowe Inspiracje O ulubionych kosmetykach do pielęgnacji twarzy [wpis]
Puszysława Myjemy twarz herbatą [wpis]
Blondregeneracja Maseczka z hibiskusem (Balm Balm face mask) + Kapsułki GAL [wpis

Tydzień II (20 gru 2013)
Kuczi Babcine sposoby na piękną cerę [wpis]
Puszysława Inne spojrzenie na OCM dla trądzikowców [wpis]
Blondregeneracja Oczyszczająca 'miętowa' glinka i maseczka z avokado DIY [wpis]
Monika Momot Dotychczasowa pielęgnacja i rozpoczęcie olejowania twarzy [wpis]

Tydzień III (27 gru 2013)
Puszysława Kurkuma w pielęgnacji twarzy [wpis]
Blondregeneracja Rytuał z olejkiem morelowym [wpis]
Cosmetic's friend DIY intensywny krem na noc [wpis]

Jak widać w ramach pierwszej części akcji "Piątek dzień dla twarzy" pojawiło się kilka naprawdę fajnych pomysłów pielęgnacyjnych :) Moi osobiści faworyci "do wypróbowania" to intensywny krem na noc DIY przedstawiony u Cosmetic's friend i kurkuma w pielęgnacji twarzy, o której pisała Puszysława :).

Spodobało się wam coś? Piszcie w komentarzach!

sobota, 28 grudnia 2013

Włosowe wyzwania noworoczne [2014]

Ostatni wpis Eternity mocno mnie zmotywował do postawienia sobie wyzwań noworocznych, żeby jednak nie przesadzić z ilością i mocno urealnić spełnienie wyzwań, będą one tylko trzy, ale konkretne. 


Wyzwanie 1 Olejowanie przed każdym myciem
Wielokrotnie już mówiłam wam, że olejowanie to punkt pierwszy w mojej pielęgnacji zarówno włosów jak i skóry głowy. Olejowanie przed każdym myciem wydaje się być dla moich suchych z natury włosów najlepszym rozwiązaniem, które sprawdza się od sierpnia. O efektach półrocznego regularnego olejowania (i wnioskach!) na pewno napiszę końcem stycznia, tymczasem musi wystarczyć relacja z trzech miesięcy olejowania [wpis]

Wyzwanie 2 Włosowa dieta
Tu postanowienie jest proste: zamiana niezdrowych przekąsek na zdrowe pestki, ziarenka, orzechy :)

Wyzwanie 3 Zapuszczanie
Moje włosy aktualnie mierzą 53 cm, już za kilka dni wybieram się na podcięcie o ok 2, więc podejrzewam, że w styczniu znów wystartuję z długości ok 51cm (planowana długość to 65cm)
Biorąc pod uwagę średni dwu centymetrowy przyrost to swoją wymarzoną długość powinnam osiągnąć po siedmiu miesiącach, jednak w tym czasie obcięcie o ok 2 cm wypada trzykrotnie, a więc łącznie będzie brakowało nie czternaście, a dwadzieścia centymetrów. Urealniając wszystkie obliczenia wyzwaniem na zakończenia 2014 roku będzie uchowanie włosów o długości 65 cm, a więc do talii :). Trzymajcie mocno kciuki!

Układacie listy postanowień?:)

piątek, 27 grudnia 2013

Piątek - Dzień dla twarzy: Olejek morelowy


Przy okazji postów z serii "Dzień dla twarzy" bardzo chciałam podzielić się z wami moim ulubionym olejkiem do pielęgnacji twarzy - olejkiem morelowym. 

Olejek z pestek moreli (Prunus Armeniaca Kernel Oil) świetnie nadaje się do pielęgnacji twarzy ponieważ jest to olej półschnący i prawdę mówiąc w pielęgnacji skóry olejki z taką właściwością sprawdzają się u mnie najlepiej. 
Olejek zawiera przede wszystkim kwas oleinowy i linolowy, a także palmitynowy (w mniejszych ilościach), poza tym oczywiście witaminy A, B, E. 
Polecany jest przede wszystkim do pielęgnacji skóry suchej i dojrzałej - ogranicza powstawanie zmarszczek i świetnie uelastycznia skórę, sama kilka razy w tygodniu wklepuję je zamiast kremu pod oczy na całą noc. 

Jak wygląda mój olejkowy rytuał?
Pierwsza część to oczywiście dokładne zmycie makijażu twarzy i oczu (tu: różowy tonik nivea i lotion clinicque 2). W ramach przygotowania twarzy organizuję sobie tzw "parówkę", nad wodą z olejkiem pichtowym. Ogrzewanie twarzy trwa ok 10 minut, po tym czasie osuszam twarz ręcznikiem. Olejek morelowy wklepuję w niewielkiej ilości na całą twarz, w nieco większej w okolice oczu.
(W razie potrzeby można po około pół godzinie umyć twarz chłodniejszą wodą, która domknie pory)

Efekty
Zauważalne głównie w miękkości twarzy, a także w jej rozjaśnieniu. Skóra pod oczami jest bardziej napięta, elastyczna, przyjemna w dotyku i gładsza. :)

Macie jakieś swoje sposoby na olejkowe rytuały? Koniecznie piszcie w komentarzach! :)

Dodatkowe linki:

czwartek, 26 grudnia 2013

Aktualizacja - grudzień

Grudzień nie był najszczęśliwszym miesiącem dla moich włosów, co chyba gołym okiem widać na zdjęciach. Głównym tego powodem były jakieś problemy z wodą na moim terenie, która stała się aktualnie nie do zniesienia dla włosów - przez nią stały się bardziej matowe i fruwające, ale zaczynam to opanowywać przez mycie wodą oczyszczoną filtrem brita i większą ilość protein w celu pogrubienia...


W porównaniu z ostatnimi zdjęciami z II cz. relacji zapuszczania  włosy faktycznie podrosły - można przyjąć, że głównie za sprawą olejku łopianowego z pieprzem, bo to on na skórze głowy lądował najczęściej :)

W grudniu dwukrotnie zdarzyło mi się umyć włosy tylko szamponem, co mniej więcej w takiej częstotliwości bardzo pasuje moim włosom. Końcówki są nadal zdrowe (3 miesiące!), ale co widoczne jest na zdjęciu wymagają już podcięcia o ok. 2 cm - nie są już tak ostre i równe, jak jeszcze miesiąc temu. Włosy znów pozornie są bardziej porowate, a przynajmniej wysuszone, ale to kwestia mycia dwukrotnie szamponem z SLS (z rzędu) i złotej maski planeta organica, która niestety po myciu absolutnie się u mnie nie sprawdza  - wciąż nie wiem dlaczego kolejny raz próbuję i to jeszcze przed aktualizacją :D-, no i tej potwornej wody. 
Poza tym minimalizm zagościł w pielęgnacji, ale taki bardziej negatywny. 
Olejek łopianowy nakładałam tylko co drugie mycie, poza tym na długości lądował czterokrotnie olejek sezamowy, dwukrotnie olejek spray OMIA z siemieniem, co dla moich sucharów jest zupełnie niewystarczające. Włosy myłam przede wszystkim tybetańskim szamponem planeta organica i szamponem z mydlnicą, którego nadal nie lubię, ale bardzo chcę wykończyć. Zabezpieczam wciąż mgiełkami gliss kur, a w tym miesiącu dodatkowo olejkiem Alterny Bamboo*.
Obiecuję poprawę!

* to chyba najdroższy produkt do włosów jaki miałam okazję używać, a wszystko dzięki 7 ml próbce, którą przelałam do buteleczki po jedwabiu biovax.- Sama pewnie bym nie zdecydowała się na taki zakup bez wcześniejszego wypróbowania. Próbkę dostałam wraz z szamponem i balsamem za zakupy w sklepie fryzjerskim na Staromiejskiej w Katowicach (facebook
I nawiasem mówiąc kupiłam tam pięć Tangle Teezer (spokojnie nie wszystkie dla mnie :D ale mam swój kompakt!) w promocyjnych cenach - jeśli któraś z was ma dostęp do sklepu to informuję, że wersja składana kosztuje 42zł, a Salon Elite 35zł :) Opłaca się!


Wczoraj na blogu pojawiło się 900 obserwatorów! 
Dziękuję :* Bardzo przyjemny prezent gwiazdkowy :))!


Bonus - włosy po warkoczu francuskim jeszcze za czasów "dobrej wody" - 8 grudzień:)
Inne przydatne linki: 
  • Relacja z zapuszczania - cz. II [wpis]
  • Olejek łopianowy z pieprzem [sklep] 23zł/100ml
  • Olejek spray z siemieniem [sklep] ok 39zł/100ml [recenzja]
  • Szampon tybetański. Orzech mydlany [sklep] 17zł/280ml
  • Szampon z mydlnicą Fitomed [sklep] ok 11zł/250ml [recenzja]
  • Alterna Bamboo - olejek [sklep] ok 102zł/50ml

środa, 25 grudnia 2013

Jak nadać blasku matowym włosom?

Kto z nas nie myśli - zdrowe włosy = błyszczące włosy ? Trudno się dziwić zazwyczaj idzie to w parze, ale co jeśli nie? Włos może być zdrowy, ale mimo to wysoko porowaty (z natury), przez to mniej błyszczący. Włosy tracą blask także jeśli nasza dieta nie jest wystarczająco bogata, albo gdy w pielęgnacji zbyt dużo odczynu zasadowego. 
    Co trzeba wiedzieć?

    Ciemne włosy łatwiej odbijają światło niż blond, dlatego można uznać, że ich "podatność na blask" jest zwiększona ;). O błyszczącą taflę łatwiej też będzie farbowanym - niestety naturalne kolory zazwyczaj nie mienią się tak ładnie w słońcu jak te z pudełeczka, ale z kolei efekt ten może się szybo wypłukać. Co więcej lśniące włosy to przede wszystkim te nawilżone i elastyczne. Trudniej o uzyskanie oczekiwanego efektu na włosach postrzępionych/wycieniowanych niż na tych równo ściętych

    Oczywiście pierwsze dwie rzeczy jakie przychodzą mi do głowy na wspomnienie "lśniące włosy" to: włosy z reklamy i bomba silikonowa. Ale czy są inne (poza silikonami) sposoby na wygładzenie i nabłyszczenie włosów? Jak nadać blasku matowym włosom bez potrzeby stosowania silikonowych odżywek/mgiełek/maseczek?

    Ja zaczęłabym przede wszystkim od regularnego olejowania, którego efekty są długofalowe, ale jednak musimy na nie trochę poczekać (nawet 2-3 miesiące). Jeśli nie mamy tyle czasu i potrzebujemy efektu "na już" możemy poratować się naftą kosmetyczną - i tutaj: albo dolewając 2 krople do ostatniego płukania włosów, albo stosować tak jak inne olejki na ok 20 minut przed myciem. 
    Blask niewątpliwie poprawimy jeśli do ostatniego płukania będziemy używać letniej wody, która domknie łuski włosa (jeśli nie macie ochoty leczenie zatok, albo zwiększone wypadanie włosów nie polecam polewania skóry głowy zimną wodą).
    Podobnie działać będą płukanki zakwaszające z dodatkiem l-cysteiny, herbaty z hibiskusa, cytryny, a nawet octu winnego - jednakże na nie radziłabym uważać i nie stosować ich częściej niż raz na dwa tygodnie (nawet w przypadku zdrowych włosów) - bardzo łatwo z nimi przesadzić, przez co zamiast domknięcia łusek uzyskamy suche i łamliwe włosy.
    Mniej spektakularny, ale godny polecenia efekt możecie osiągnąć dzięki płukance piwnej (krótko o niej tutaj) - dużą dawkę protein trudniej przedawkować niż wysoki kwaśny odczyn l-cysteiny albo octu, dlatego to ją bardziej polecam początkującym :) - podobnie jak kupne maski zakwaszające
    Hennowane dziewczyny wiedzą co to znaczy blask :) - dla blondynek (jeśli nadal chcą nimi pozostać) najlepsza będzie henna cassia, która dodatkowo odżywi i pogrubi włosy. 
    Kolejnym z ulubionych, choć raczej rzadko stosowanych sposobów (witaj zielona łazienko!), jest maseczka na włosy ze spiruliny, efekt jej zastosowania możecie zobaczyć np. tutaj. Maskę jogurtowo-spirulunową stosuje się na ok 30 min. przed myciem włosów.

    Zachęcam do wpisywania w komentarzach waszych ulubionych metod na wydobycie blasku,

    niedziela, 22 grudnia 2013

    Czym są dla mnie kosmetyki "Eco"? + recenzja maski Eco cosmetics

    Ostatnio nie jestem jakąś przodowniczką recenzentek. Z jednej strony to dobrze, z drugiej brakuje mi niekiedy podzielenia się z wami moimi odkryciami ;) - tymi z dziedziny totalnych bubli, a także tymi, które poruszyły moje serce i nie mogę się z nimi rozstać!

    Czym są dla mnie kosmetyki "Eco..."?
    Na podstawie aktualnego bagażu doświadczeń ze stosowania kosmetyków ekologicznych wyrobiłam sobie o nich opinię, którą prawdę mówiąc mogę przyłożyć do wszystkich recenzji eco produktów, które już powstały na blogu, a także pewnie do przyszłych. 
    Kosmetyki "Eco" kojarzą mi się przede wszystkim z występowaniem jednego lub kilku certyfikatów (tu: Eco-cert), najczęściej oznaczone są one znakiem "nie testowane na zwierzętach" i już na głównej etykiecie określone jako produkty dla weganów
    Skład kosmetyków eco jest faktycznie zazwyczaj naturalny - bo 100 lub około 100% produktów jest pochodzenia naturalnego, a X% to *składniki z upraw ekologicznych
    Naturalnym jest, że jeżeli już producent sprostał wszystkim wymaganiom zdobycia certyfikatów, w tym postarał się aby składniki były naturalne, nie testowane na zwierzętach, a dodatkowo wpisywały się w ogólny kanon dobrego kosmetyku to i cena będzie odpowiednia. 

    Dlatego nie rozumiem akurat zażaleń "ooo za drogi" "ooo tyle nie dam", no bo OK. - ceny kosmetyków ekologicznych są zawyżone, zawyżone też pewnie dlatego, żeby razem z ceną rosło poczucie kupującego o tym, że jest to produkt dobry jakościowo, ale nie ukrywajmy jest w nich "coś" co pewnie odróżnia je od reszty, dla niektórych może to być 200% fakt nie testowania na zwierzętach, dla innych skład wolny od alergizujących składników. A przecież nikt nikogo nie zmusza by kupował kosmetyki eko ;) Te "normalne" też są dobre.

    Maska eco-cosmetics z rokitnikiem i oliwą z oliwek



    Maseczka zamknięta jest w tubce podobnej do tej z pastą do zębów (nieco większej) ;) Mogłabym się już tutaj doczepić, że otwór za mały, że przy kończeniu ciężko ją wydobyć, że trzeba rozcinać... ogólnie - średnio odpowiadają mi kosmetyki w tubce o ile nie jest to wymieniona wcześniej pasta do zębów albo krem do rąk ;).


    Maska eco-cosmetics z rokitnikiem i oliwą z oliwek
    Aqua, Olea Europaea*, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii*, Lauryl Glocoside, Glyceryl Citrate/Lactate/Linoleate/Oleate, Brassica Oleracea Italica Seed Oil*, Simmondsia Chinensis Oil*, Olea Europaea Leaf Extract*, Hippophae Rhamnoides Oil*, Arctium Lappa Oil*, Punica Granatum Extract*, Betaine, PCA Glyceryl Oleate, Lecithin Hydrogenated, Hydrolyzed Wheat Protein, Tocopherol, Parfum, Linalool, Citronellol, Limonene


    Skład krótki i bogaty - bogaty w emolienty! - na drugim miejscu w składzie oliwa z oliwek, potem tłusty emolient Cetearyl Alcohol, masło shea. Z dobroci znajdziemy w niej olejek z nasion brokuła (? - nie wiecie jakie było moje zdziwienie ;)), olejek rokitnikowy, łopianowy i ten z granatu, no i jeszcze jojoba.
    Odżywczych właściwości dostarczają tu betaina, lecytyna, hydrolizowane proteiny pszenicy i witamina E, które nieco niżej już w składzie. 

    Dla kogo? Ze względu na obecność masła shea i jojoba unikałabym kontaktu maseczki z włosami mocno porowatymi, aczkolwiek już te średnio porowate (nawet w kierunku wysokiej porowatości) mogą polubić się z produktem. Poza tym maseczka to świetny sprzymierzeniec na zimowe dni - skład wysoko emolientowy. Niezadowolone mogą być z niej dziewczyny, które mają problemy z rozczesywaniem włosów - maska jakoś średnio ułatwia rozczesywanie - ale jeśli używacie odżywek b/s, mgiełek czy innych, nie powinno być większego problemu :).


    Jak się sprawdziła? Maska jest słabo wydajna, co zwiększa dysproporcje produkt-cena - a szkoda - moje włosy ją wypijają ;). Jest bardzo zbita, gęsta. Jak na odżywkę emolientową przystało - na moich włosach sprawdza się doskonale ;) Nakładana na ok. 20 minut przed myciem, także pod czepek po myciu włosów - podobnie jak skin blossom - poprawia wygładzenie, a przede wszystkim na nabłyszczenie włosów. Pomimo wysokiej zawartości olejków nie obciąża włosów. Maskę lubi także moja skóra głowy, która jest po niej nawilżona i miękka. 

    Jestem strasznie ciekawa co Wy myślicie o kosmetykach eco?:) 
    Warto za nie zapłacić więcej czy to zbędny wydatek "za certyfikat"?



    Nie wiem czy zauważyłyście, ale wreszcie udało mi się stworzyć stronę google+. Funkcja obserwatorów podobnież już zniknęła z niektórych blogów, więc jeśli nadal chcecie być na bieżąco:


    :)

    sobota, 21 grudnia 2013

    Piątek - Dzień dla twarzy: Oczyszczająca 'miętowa' glinka i maseczka z avokado DIY

    Niestety jak pewnie właśnie zdążyłyście zauważyć nie wyrobiłam się z piątkowym - twarzowym wpisem w piątek, więc będzie dziś. :) Ale mam usprawiedliwienie ponieważ całe wczorajsze przedpołudnie spędziłam biegając za prezentami. 
    Tak czy siak... post już jest!

    Przed regeneracją...
    Podobnie jak poprzednim razem właściwą regenerację rozpoczynam od oczyszczenia twarzy. Tym razem jednak, mając na uwadze późniejsze działanie nie sięgnęłam po aleppo, ale tylko po tonik garniera i lotion clinicque (ten)

    Start
    1. Pierwszy krok to wymieszanie ok 2 łyżeczek glinki (błękitnej - link na dole posta) w proporcji 1:1 z przegotowaną wodą. Dodałam także do niej tego chińskiego olejku miętowego, którego została mi już ostateczna resztka i po tym użyciu wyrzuciłam opakowanie:).  Taką mieszankę nałożyłam na oczyszczoną skórę twarzy i poczekałam ok 7 minut aż całość się zeschnie, a że nie jestem fanką psikania twarzy wodą podczas nakładania glinek najzwyczajniej w świecie pozbyłam się jej po tym czasie ciepłą wodą.


    2. Druga część pielęgnacji to nawilżenie mocno oczyszczonej glinką skóry maseczką z awokado. 
    Składniki: połówka awokado, olejek makadamia, olejek arganowy, oliwa z oliwek
    Przygotowanie: Z połówki awokado wydobyłam miąższ, który następnie zmiksowałam dodając w ostatniej fazie miksowania kilka kropel olejku arganowego i makadamia. W celu nadania bardziej kremowej konsystencji do papki dołożyłam jeszcze jedną łyżkę oliwy z oliwek i ponownie uruchomiłam blender. 
    Stosowanie: Nałożyłam dość solidną ilość papki na twarz i przetrzymałam ją ok. 15 minut relaksując się w wannie, po tym czasie zmyłam. 

    Efekty
    W sumie to nadal nie mogę przestać dotykać twarzy, która jest nawilżona jak dawno nie była ;) Czuję, że piątkowa regularna pielęgnacja twarzy wejdzie mi w krew nawet po zakończeniu akcji na blogu :)

    Macie swoje ulubione maseczki DIY?:) 
    Chętnie wypróbuję polecane przez was sposoby w kolejnych częściach serii postów. 

    Linki

    środa, 18 grudnia 2013

    Wtorkowe Inspiracje Tematyczne - Fryzura: miękkie gumki DIY

    Wpis o moich ulubionych gumkach do włosów, które noszę niemal codziennie miał pojawić się w sierpniu! Ale zdjęcia które wykonałam zgubiły się gdzieś w otchłani komputera i pojawiły się na moich oczach dopiero dzisiaj :) Pomyślałam, że Wtorkowa Inspiracja Tematyczna to świetny moment, żeby się nimi z wami podzielić :)

    Gumki rajstopowe to pomysł Julii z bloga The Sheer Stories :)


    Dlaczego lubię rajstopowe gumki?

    • ich stworzenie jest banalnie proste
    • są naprawdę miękkie
    • nie powodują łamania się włosów
    • nie ześlizgują się
    • nie ciągną
    • są wygodne do spania
    • w przypadku gumek z cielistych rajstop wtapiają się w kolor moich włosów (co jest niemożliwe do uzyskania przy "kupnych" gumkach
    • są bardzo tanie i z jednej pary rajstop możemy mieć ich nieskończoną ilość
    • w zależności od tego z którego fragmentu rajstopy wytnę gumkę taką szerokość będą miały - do warkoczyków używam tych ciętych z najwęższych fragmentów rajstop
    Jak ja je robię?
    Z dowolnych rajstop z lycry (mogą być kryjące lub cieniutkie) wycinam paski mniej więcej o szerokości 6cm (tak jak na 1 zdjęciu), następnie zwijam gumkę palcami do wewnątrz, i gotowe:)!

    Używacie? Znałyście ten sposób?
    Osobiście poza grubymi frotkami do koka oraz jedną welurową gumką nie posiadam innych :)!

    niedziela, 15 grudnia 2013

    Plątanie się włosów


    Dziś o problemie, który u niektórych zimą wraca jak bumerang - czapki, szale, kurtki, płaszcze, golfy i w końcu swetry sprzyjają nie tylko elektryzowaniu się suchych włosów, ale i ocieraniu, przez co włosy mogą się plątać bardziej niż zazwyczaj.

    Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie jak poradzić sobie z plączącymi włosami?, trzeba zapytać kolejno:


    Jakie włosy są najmniej podatne na plątanie?
    Najmniej problematyczne w tej kwestii są włosy elastyczne, nawilżone, nisko/średnio porowate (im gładsza powierzchnia włosów tym mniejszy problem plątania się włosów), równo obcięte, krótkie albo przynajmniej spięte.

    Co zrobić żeby takie były?
    Najtrudniej będzie doprowadzić do elastyczności i zmniejszenia porowatości, bo to wymaga przede wszystkim czasu i regularności. Najpierw elastyczność... tutaj pomocną dłoń wyciąga do nas wysoko emolientowa pielęgnacja - z regularnym (nawet przed każdym myciem) olejowaniem włosów na długości*, a także wszelkiego rodzaju wygładzające maseczki (z silikonami). Poza emolientową pielęgnacją poprawę porowatości (zmniejszenie) mogą pomóc nam osiągnąć np. zakwaszające maski, o których pisałam m. in. tutaj, a które w założeniu mają pomóc w domknięciu łusek po farbowaniu. Celowo nie wspominam o płukankach octowych czy z l-cysteiną, bo wiem, że nie każdy poradzi sobie z ich stosowaniem, a niewłaściwie użyte są bardzo inwazyjne i mogą pogorszyć sprawę (spalenie włosów, przesuszenie). Czym innym jest dodanie odrobiny octu jabłkowego do cotygodniowej porcji ulubionej emolientowej maski. 

    *pamiętajcie olejku nie musi być dużo, w przypadku tego olejku OMIA w sprayu daję jeden lub dwa psiki na dłoń i rozcieram na suchych włosach od ucha w dół i to jest całe "olejowanie"

    Oczywiście nie muszę chyba mówić, że zbawcze są tutaj różnego rodzaju silikonowe dodatki, które pomagają wypełniać łuskę włosa, przez co sprawić że włosy będą bardziej śliskie, mniej porowate. I nie pytajcie mnie co wam polecam, bo ja ostatnio jestem zakochana a w mgiełkach gliss kur i to one występują w 80% moich odpowiedzi :). 

    Co do spięcia włosów - jeśli nie lubicie siebie w spiętych włosach na co dzień to może warto chociażby przed samym wyjściem spróbować zapleść prowizorycznego warkocza, nawet jeśli będzie bez gumki, to włosy przez jakiś czas będą razem i zmniejszy się ocieranie, a tym samym niszczenie wierzchnich warstw włosa. 

    Rozczesywanie splątanych włosów?
    Delikatnie! Kolejno od końcówek, przesuwając się w górę włosa. Szarpanie i gwałtowne czesanie sprzyja nadmiernemu niszczeniu i tym samym plątaniu się włosów. Ja najpierw wygładzam włosy dłonią, następnie używam szczotki z włosia, która jest delikatna i czesze dość powierzchownie, a kolejno TT jako ostatni etap dający nabłyszczenie i ostateczne wygładzenie. Jeśli stworzył się wam naprawdę spory kołtun możecie spróbować umyć fragment tych włosów i nałożyć na niego jakąś emolientową maskę, jeśli jednak problem jest bardziej poważny warto naolejować włosy w tym miejscu silikonowym serum, olejkiem lub naftą kosmetyczną. 
    Aby skutecznie przeciwdziałać plątaniu się włosów prostowłosym polecam rozczesywanie ich kilkukrotnie w ciągu dnia, np. dwa razy w pracy/szkole/uczelni w czasie dłuższych przerw, a także wieczorem przed pójściem spać. Falowane mają nieco utrudnione zadanie i im rozczesania w ciągu dnia nie polecam (jeśli wiecie co mam na myśli ;)), tutaj na pewno sprawdzi się rozczesywanie włosów przed każdym myciem. 

    Macie jeszcze jakieś inne sposoby na plączące się włosy?
    Co u was sprawdza się najlepiej? 

    piątek, 13 grudnia 2013

    Piątek - Dzień dla twarzy: Maseczka z hibiskusem (Balm Balm face mask) + Kapsułki GAL

    Przed regeneracją...

    Pierwszy piątek pod znakiem "dzień dla twarzy" i... maseczka z hibiskusem i rybek gal :)
    Nie muszę chyba mówić, że przed rozpoczęciem każdego "pielęgnacyjnego zabiegu" trzeba dobrze umyć ręce, a także dokładnie zmyć makijaż. Ja najpierw zmywam tusz (i ogólnie cały makijaż oczu) ogórkowym tonikiem garnier, następnie sięgam po aleppo, którym myję całą buzię. Ostatnim etapem jest przetarcie twarzy nowością, którą przedstawiałam wam wczoraj - Lotionem Cilinicque


    Moją regularną pielęgnację rozpoczyna maseczka do twarzy z Hibiskusem, którą pierwszy raz użyłam dzięki ivonie (dziękuję!). 

    Bardzo mi się spodobała jej forma, konsystencja i to co robiła z buzią, dlatego niedługo później postanowiłam sprawić ją sobie w pełnym wymiarze ilościowym, ale jak to u mnie z takimi maseczkami była, do osiągnięcia denka musiała poczekać aż do dzisiaj :)

    Jak działa?
    "Po prostu dodaj odrobinę wody do tego pachnącego proszku, a uzyskasz jednolitą dobrze wchłaniającą wodę pastę, która "wyciągnie" z Twojej skóry wszelkie zanieczyszczenia oraz niedoskonałości w czasie kiedy będzie zasychać."
    A więc według założeń producenta jest to maseczka złuszczająco-oczyszczająca, jednak w praktyce oczyszczanie jest bardzo delikatne, ale efektowne :) Skóra jest po jej użyciu gładka i rozjaśniona. Wymaga co prawda zastosowania lekkiego kremu lub olejku, ale tylko w celu natłuszczenia, jak to w przypadku oczyszczających maseczek bywa. Dlaczego wybrałam ją na początek akcji dbania o twarz? Przede wszystkim z powodu wrażenia, że dobrze przygotuje twarz na przyjęcie nawilżających olejków z rybek GAL.

    SKŁAD
    Oryza Sativa Powder, Hibiscus Sabdariffa Flower Powder, Pelagonium Graveolens

    Skład w pełni naturalny, wszystkie składniki pochodzą  z upraw ekologicznych. Połączenie delikatnej mąki z brązowego ryżu, hibiskusa oraz olejku eterycznego z geranium. 


    Po oczyszczeniu... kapsułki gal
    Te małe, śmierdzące rybki, doskonale nawilżają, a jeśli pozostawimy je na chwilę dłużej (w moim przypadku ok 2 godziny) sprawiają, że skóra pozostaje taka jeszcze przez dwa pełne dni, co jest bardzo na +. 


    SKŁAD
    Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Gelatin, Glycerin, Tocopheryl acetate, Retinyl palmitate 

    Naprawdę duży plus za fakt, że producent nie wpakował w skład parafiny, która aktualnie jest wszędzie i niestety najczęściej szkodzi porom. Jest za to gliceryna, która akurat mnie nie przeszkadza. Na pierwszym miejscu w składzie mój ulubiony olejek z wiesiołka :).


    Podsumowanie

    Czas całego pielęgnacyjnego rytuału to 2 godziny 20 minut :). Pierwsze 5 to kwestia zmycia makijażu, późniejsze przygotowanie i nałożenie maseczki z hibiskusem - ok 15 minut. Zmycie maseczki ciepłą wodą oraz nałożenie rybek gal na około dwie godziny i ostateczne przemycie twarzy tonikiem dały efekt rozjaśnionej, odprężonej i odżywionej twarzy :)

    Dodatkowe linki:




    środa, 11 grudnia 2013

    Grudniowe nowości czyli szaleństwo Planeta Organica

    Na grudniowej liście nowości znalazły się przede wszystkim aromatyczne zapachy balsamów, szamponu i maski planeta organica.

    Złota maska jest spełnieniem pierwszego punktu ostatniej chciej-listy i jednym z produktów, które to Wy mi gorąco polecałyście, m. in. przy okazji recenzji Czarnej Maski Marokańskiej
    Pierwsze wrażenie? Pachnie moją babcią ;) Naprawdę! Nierozłącznie kojarzy mi się z jej zapachem, z którym nie rozstaje się od lat "Pani Walewska"
    Maska OMIA z olejkiem arganowym - moja druga, po tej z siemieniem, maska OMIA. Kolejny dobry skład, jednak mam nadzieję, że tym razem moje włosy się z nią polubią :)
    Obie mają podobną konsystencję, mało intensywny zapach i niemal identyczne opakowania!
    Balsamy prowansalski i tybetański - kolejnie pięknie pachnące balsamy PO, mam szczerą nadzieję, że podobnie jak fiński i marokański - oba się sprawdzą, bo są to jedyne balsamy, które nakładam na skalp :)) Oba zielone, z charakterystyczną gęstością dla PO.
    Szampon tybetański (Orzech mydlany - objętość i siła)- o ile jestem wielką fanką balsamów i czarnej maski marokańskiej, to szamponów jeszcze nie miałam okazji próbować :) Na pierwszy rzut - szampon tybetański o intensywnie zielonym kolorze - dość dobrze się zapowiada. Jak w wielu różnych rosyjskich szamponach - główna substancja myjąca to Magnesium Laureth Sulfate (zawiera także Betainę)
    Clinique (płyn rozświetlająco złuszczający do skóry suchej) - Szczerze przyznam, że to mój pierwszy produkt Cilinque i byłam go bardzo ciekawa - aktualnie jestem po dwóch pierwszych zastosowaniach tego płynu i pierwsze co się czuje to chłodzenie, a widzi - naprawdę wyraźne oczyszczenie - na waciku nawet po zastosowaniu wcześniej aleppo pozostaje spora część makijażu, która prawdopodobnie zawsze do tej pory zalegała na mojej twarzy mimo wrażenia czystości (o zgrozo!). W sumie jeszcze żaden produkt nie działał tak mocno oczyszczająco, co traktuję bardzo na +. Oby tylko nie wysuszał na dłuższą metę ;)

    wtorek, 10 grudnia 2013

    Wtorkowe inspiracje tematyczne - Twarz: Szczoteczka soniczna [3]

    Czym na co dzień oczyszczacie twarz po całym dniu? Mnie do tej pory w zupełności wystarczała ściereczka muślinowa i gąbeczki z rossmana w połączeniu z 40% aleppo, ale... jakiś czas temu wpadły mi w oko szczoteczki soniczne do oczyszczania twarzy Clarisonic i pewnie na razie, albo i na zawsze, tylko w oko ;) Bo wciąż przeraża mnie ich zaporowa cena, wahająca się pomiędzy 400, a 600zł. 


    Mimo dość wysokiej ceny internecie, a w szczególności na zagranicznym yt pełno jest (pozytywnych) recenzji szczoteczek Clarisonic

    Czym zachwyca oczyszczanie soniczne? Dlaczego jest lepsze od zwykłego mechanicznego?
    • Przede wszystkim dokładnością, jeśli wierzyć obietnicom producenta to oczyszczanie szczoteczką soniczną jest 6x dokładniejsze niż przy użyciu samych dłoni - dzięki czemu mamy pozbyć się niedoskonałości skóry (np. zaskórników), 
    • a także zyskać dużo gładszą buzię i lepsze wchłanianie się kosmetyków (kremów, olejków, masek) 
    • Co więcej szczoteczki Clarisonic przeznaczone są nawet dla skór wrażliwych i naczynkowych (przy innych produktach tego typu odradza się stosowanie). 

     Prawda? - czyli czy muszę mieć szczoteczkę soniczną?
    Wiele dziewczyn naprawdę chwali produkt, inne także są zadowolone (np. z powodu gładkiej buzi, spłycenia zmarszczek itp) i twierdzą, że jest to dobry wydatek, ale nie "mus", bo bez szczoteczki sonicznej nadal mogą dokładnie oczyszczać swoją twarz. 
    • Jestem ciekawa co wy uważacie na temat produktu? 
    • A może używałyście albo słyszałyście o równie dobrym odpowiedniku Clarisonic, jednak o niższej cenie?:)
    • Warto?
    Cena: Aktualnie na grouponie można kupić szczoteczkę w promocyjnej cenie 349zł [klik], która mimo wszystko pewnie nie jedną osobę i tak powstrzyma od impulsywnego zakupu ;) 
    Generalnie szczoteczki dostępne są w drogeriach Sephora i na allegro (uwaga na podróbki:))

    Linki:

    niedziela, 8 grudnia 2013

    Spis postów - październik i listopad (2013); nowa seria/akcja na blogu :)

    Serie wpisów
    Przygotowując dla was ten spis doszłam do wniosku, że muszę stanowczo nadrobić pisanie recenzji niektórych nie-nowości w mojej włosowej (i nie tylko) kosmetyczce :)
    Wyniki ankiety
    Baner akcji
    Chciałam was jeszcze poinformować, że to dzięki wam (a przynajmniej tym które udzieliły odpowiedź do ankiety) :)))
    Od piątku startuje nowa seria postów - tym razem polegająca na tym, że co tydzień na blogu będą pojawiały się wpisy dotyczące pielęgnacji twarzy. Ale żeby zmobilizować się do regularnej pielęgnacji, w tym trudnym dla naszej skóry zimowym okresie, a wpisy nie były "gołosłowne", postanawiam mocno zaangażować się i stosować wszystkie opisywane produkty, maseczki, olejki oraz inne :)

    Będzie mi bardzo miło jeśli i wy zechcecie włączyć się do akcji i przez najbliższe dwa miesiące będziecie pisać i wykorzystywać zaproponowane metody.


    Zasady wspólnej serii 
    1. Każda z uczestniczek przeznacza jeden dzień w tygodniu (tu: piątek) jako "dzień dla twarzy"
    2. W związku z tym proponuje na swoim blogu (nieprzymusowe, ale zachęcające :)) posty dotyczące pielęgnacji twarzy (minimum 4-5 postów)
    3. Akcja trwa 2 miesiące :)
    4. Na moim blogu pojawia się post podsumowujący całej akcji, gdzie uwzględnione zostaną wszystkie wasze pomysły :)
    Formularz będzie czynny do najbliższego czwartku włącznie, ale lista będzie ukazywała się systematycznie poniżej.

    Poza tym...
    miłego tygodnia :*


    LISTA UCZESTNICZEK :) - czyli na tych blogach będą pojawiały się piątkowe wpisy

    sobota, 7 grudnia 2013

    Pielęgnacja włosów - efekt po 20 miesiącach

    Zaczynając świadomą pielęgnację miałam dość sceptyczne nastawienie, mocno zastanawiałam się - czy moje włosy mają jakikolwiek potencjał? Jako mała dziewczynka byłam posiadaczką gęstych, jasnych, mocnych i grubych włosów, ale czy kilkuletnia "kuracja" antykoncepcyjna nie zmieniła zbyt wiele? 

    Aktualnie moje włosy coraz bardziej przypominają mi włosy małego dziecka, są bardziej śliskie, błyszczące i... w co nadal nie mogę uwierzyć - czasem wystarcza im do pielęgnacji sam szampon
    Tak naprawdę, muszę nieskromnie przyznać, że w ciągu tych 20 miesięcy osiągnęłam efekt, o którym nawet nie śniłam, a o którym przekonałam się dopiero tworząc dla was poniższy graf
    Oczywiście walka o piękne, zdrowe i długie włosy jeszcze się nie skończyła, bo rezultaty jakie zobaczyłam utwierdzają mnie w przekonaniu, że... mogę więcej :)


    Co lubiły, a czego nienawidziły moje włosy 20 miesięcy temu?

    Pielęgnacja musiała opierać się tylko na szamponach bardzo delikatnych - w okresie kiedy moje włosy były naprawdę suche i zniszczone oczyszczanie silnym szamponem wchodziło w grę maksymalnie raz na tydzień (a najlepiej dwa), w przeciwnym wypadku kłaczki były jeszcze bardziej sztywne i suche. 
    Czesane plastikową szczotką (wtedy jak wiele z początkujących nie miałam innej :)) oraz zupełna rezygnacja z silikonów wzmagały elektryzowanie i puszenie. Włosy "wypijały" wszystkie nakładane na nie odżywki emolientowe, dlatego musiałam stosować ich dwa razy więcej niż obecnie (chodzi mi o bezpośrednią ilość odżywki nakładanej jednorazowo). 
    Niestety w swojej niewiedzy oferowałam i tak bardzo porowatym włosom sporą dawkę protein - przez co stawały się jeszcze bardziej sztywne, suche i podatne na zniszczenia
    Każde zderzenie z suszarką kończyło się puchem. 

    Co lubią, a czego nie-, teraz?
    Olejowanie przed każdym myciem (i przede wszystkim ono!) sprawia, że włosy są bardziej miękkie, dociążone i odżywione. Przede wszystkim doszłam do momentu,w którym moje włosy lubią być częściej oczyszczone prostym szamponem z SLS - aktualnie oczyszczam je 2 razy w tygodniu, dzięki temu dłużej pozostają świeże, błyszczące i uniesione. Nadal mają tendencje do suchości (końcówki), dlatego nie odmawiam im silikonowych mgiełek (tutaj), które stały się stałym punktem mojej pielęgnacji. 
    Dzięki połączeniu olejki na długość + silikony na końcówkach, a także cięciu maszynką, od ponad półtora miesiąca nie zauważyłam ani jednej rozdwojonej końcówki, dzięki czemu mogę swobodnie kontynuować akcję zapuszczania. Średnio raz na dwa tygodnie pozwalam włosom odpocząć od czegokolwiek więcej niż szamponu, co wydłuża ich świeżość nawet do dwóch pełnych dni, a i na trzeci wyglądają niezgorzej jeśli mowa o niewychodzeniu z domu ;) (wierzcie mi, u mnie to naprawdę wielkie osiągnięcie). 
    Proteiny stosuję rzadko - chociaż czasem myślę, że zbyt rzadko - dlatego włosy niestety wydają się cieńsze niż 20 miesięcy temu. 

    Czego nie udało mi się osiągnąć?
    Niestety, ale przede wszystkim nie udało mi się na razie sprostać wyzwaniu maksymalnego przedłużenia świeżości - i mycia co trzy dni. Ale nic na siłę, najważniejsze to czuć się pewnie, nawet jeśli oznacza to codzienne mycie. Poza tym włosy wierzchniej warstwy nadal wykazują większą porowatość niż te głębszej partii, ale tutaj dochodzę do wniosku, że "taki ich urok" i jeśli kiedykolwiek uda mi się ujednolicić porowatość moich włosów to będę im dozgonnie wdzięczna :). Nie udało mi się zagęścić włosów do czasów chociażby gimnazjalnych. Mimo, że babyhair pojawiają się sporo częściej niż wcześniej i są silniejsze to zdaję sobie sprawę, że do zauważalnego efektu potrzeba tak naprawdę kilku lat i zmniejszenia stresu do poziomu 0, co z moim temperamentem "choleryk", łamane przez "nerwus" jest chyba niewykonalne. Nie udało mi się jeszcze osiągnąć wymarzonej długości, ale to kwestia (jak zakładam) jeszcze około 8-10 miesięcy :)). 

    Tym pozytywnym akcentem kończę i zostawiam was sam na sam z wpisem,
    *idę studiować notatki do zbliżających się zaliczeń :)

    Inne wpisy:
    Czynniki pozytywnej zmiany

    wtorek, 3 grudnia 2013

    Wtorkowe Inspiracje Tematyczne - Fryzura: "Korona" [2]

    Nie mogę uwierzyć, że już grudzień!

    Mimo, że w serii W.I.T. postanawiam sięgać różnych, nie tylko włosowych inspiracji, to na drugi rzut Fryzura typu "Korona" :)


    Jej dumną posiadaczką w publicznym życiu codziennym jest była ukraińska wicepremier - Julia Tymoszenko. "Korona" Tymoszenko wygląda zawsze tak samo i jest bardzo daleka od  współczesnej, bardziej luźnej i wolnej wersji tej fryzury. Mnie jeszcze nie udało się dojść do perfekcji w jej wykonywaniu, czego głównym powodem może być wciąż zbyt krótka i wychodząca grzywka (sięgająca aktualnie do połowy szyi).


    Podoba wam się ten typ fryzury?:) 

    źródła [1] [2]




    Nie zgadzam się na kopiowanie tekstów i zdjęć mojego autorstwa bez mojej zgody lub podania źródła.
    Treści publikowane na moim blogu podlegają ochronie przez prawo autorskie. Przeglądając tą stronę akceptujesz korzystanie z plików cookie.