niedziela, 29 września 2013

Blondregeneracja prywatnie - Baltkowy zawrót głowy i powrót na uczelnię

 Dzisiaj chciałam pokazać wam trochę Baltkowego zawrotu głowy - czyli jestem wszędzie, szukaj mnie :)) 

Baltazar najbardziej lubi brzozowe gałązki, na które ciągle się czai, a które aktualnie zdobią mój mały kawowy stolik. No i na którym (jak można się domyśleć) co raz częściej bywa :)). Poza małym kłopotem jaki sprawia wszystkim domownikom ze swoim umiłowaniem do wskakiwania na łóżko (co możecie zobaczyć na 4 zdjęciu) to sprawia też wiele radości i wzbudza 200% sympatii wszystkich przybyłych gości :) - jest bardzo towarzyski!
Poza tym... jutro mój pierwszy uczelniany dzień na kolejnym semestrze. Uffff... życzcie mi powodzenia, bo lekko się już rozleniwiłam.


Miłego tygodnia :*



piątek, 27 września 2013

Kilka słów o moich ulubieńcach do mycia twarzy


Przedstawiając Wam ostatnie produkty ze sklepu ukrytewslowach.pl naprawdę nie przypuszczałam, że oba myjadła do skóry twarzy się sprawdzą. Jak wielokrotnie powtarzam... moja cera jest bardzo wymagająca i sucha, a mimo to lubi zazwyczaj mocniejsze oczyszczanie (sls, sles). W przeciwnym wypadku bardzo szybko na czole tworzą się grudki. 

Tutaj z pomocą przyszedł...

Żel pielęgnacyjny anti age na bazie wody szungitowej
Opakowanie
Standardowe opakowanie z pompką, które bardzo lubię. Sam mechanizm mógłby spokojnie wylewać mniejszą ilość płynu ponieważ do mycia twarzy nie potrzebujemy go aż tak dużo.
Produkt
Żel jest koloru morskiego, lekko błękitnego, takiego jak widać na zdjęciach :). Wewnątrz buteleczki pływa mały czarny kamyczek, którego później możemy nosić np. w portfelu na szczęście ;) Sam żel jest dość gęsty ale jedwabiście gładki
Producent
"Woda szungitowa działa na organizm wszechstronnie. Nasi przodkowie stwierdzili, że szungit ma działanieprzeciwbólowe oraz przeciwzapalne. Unikalne są jej właściwości bakteriobójcze oraz trwały efektantyhistaminowy. Dzięki swoim właściwościom leczniczym pomaga w pielęgnacji skóry przy różnorakich stanach zapalnych, alergicznych, wirusowych, skórnych i schorzeniach stawów.
Żel głęboko oczyszcza skórę twarzy i szyi, eliminuje łuszczenie i zaczerwienienie, ma silne działanie antyoksydacyjne, wzmacnia błony komórkowe, chroni je przed szkodliwym działaniem wolnych rodników i zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry. Przy regularnym stosowaniu żelu poprawia stan skóry, która staje się gładsza i bardziej elastyczna."

Wrażenia
Do stosowania tego żelu używałam tych gąbeczek z rossmana. Para sprawdziła się naprawdę znakomicie. Żel na bazie wody szungitowej doskonale się pieni i wystarczy naprawdę niewielka kropla na nawilżoną ciepłą wodą gąbeczkę aby uzyskać sporą pianę, która oczywiście ułatwia mycie. Dla mnie największym plusem tego produkty jest brak uczucia ściągniecia po myciu - co niestety przy innych produktach z silniejszymi substancjami myjącymi ma miejsce. Po jego użyciu buzia aktycznie jest bardzo gładka i jedwabista. 
W działaniu żelu nie bez znaczenia pozostaje owa woda szungitowa, która ma działanie bakteriobójcze  oraz przeciwzapalne - dzięki czemu nadaje się do pielęgnacji skóry problematycznej. Dzięki codziennym stosowaniu żelu praktycznie pozbyłam się zaskórników. Produkt praktycznie od pierwszego użycia wkroczył w szereg tych, które pomagają mi walczyć o zdrową i piękną skórę :) 
Kupię na pewno, zwłaszcza, że cena produktu pozostaje atrakcyjna. Jest to mój niewątpliwy hit:)
  • 15,50zł/200ml [produkt] 
  • Do 6 października możesz skorzystać z 15% rabatu przy zamówieniu wpisując kod "blond15"

Drugim produktem, który także miło mnie zaskoczył jest...


Pianka do mycia twarzy z wyciągiem z arcydzięgla Organic Therapy

Opakowanie
Twardy plastik i bardzo przyjemna w stosowaniu pompka pianotwórcza, którą na pewno jeszcze wykorzystam, chociażby do spieniania szamponów :))
Produkt
Pianka wydobywająca się z buteleczki jest miękka i gładka no i... pięknie pachnie - nuta zupełnie delikatna, kwiatowa, coś z wrzosem, konwalią i magnolią :))
Producent
"Bardzo delikatna pianka do mycia twarzy doskonale oczyszcza, zmiękcza i nawilża. Delikatny zapach poprawia nastrój. Organiczny ekstrakt z arcydzięgla, wchodzący w skład pianki, zawiera duże ilości witamin i minerałów. Posiada działanie regenerujące i odżywcze, przywraca skórze gładkość , miękkość i naturalny blask. 
Organiczny olej z wiesiołka, bogaty w kwas gamma-linolenowy, posiada silne właściwości regenerujące, opóźnia pojawienie się pierwszych zmarszczek. 
Magnolia tonizuje,
a biała lilia zapobiega pojawieniu się zmarszczek i fotostarzeniu skóry."

Wrażenia
Do stosowania pianki nie potrzebujemy już gąbeczki, która wcześniej służyła spienianiu produktu. 
Mimo, że produkt ma skład sporo łagodniejszy od Żelu szungitowego (nie zawiera silnych substancji myjących) to tutaj zauważalne jest już ściągnięcie twarzy. Mimo to... stał się moim ulubieńcem :) Dlaczego?
Przede wszystkim zapach, który znacznie poprawia nastrój i uprzyjemnia stosowanie. 
Pianka doskonale oczyszcza i radzi sobie sama (bez gąbeczki) nawet z najbardziej opornym makijażem. Z tego względu stosuję ją zwykle wieczorem przed nałożeniem treściwego kremu na noc. Zwłaszcza gdy wcześniej wykonywałam jakiś bardziej intensywny makijaż ;). 
Dzięki swojemu spieniającemu opakowaniu pianka pozostaje bardzo wydajna i wystarczy mi jeszcze na bardzo długo :). Bardzo się polubiliśmy!
  • 22,20zł/150ml [produkt]
  • Do 6 października możesz skorzystać z 15% rabatu przy zamówieniu wpisując kod "blond15"
Podzielcie się koniecznie - jacy są Wasi ulubieńcy do mycia twarzy? :)

EDIT 29.09 14:30 Składy:




czwartek, 26 września 2013

Porozmawiajmy o... Szczotka z włosia, a zwierzęta

Dzisiaj chciałam zaprosić was do małej dyskusji 
nieco odbiegającej od tematyki całego bloga, 
ale nie do końca.
Praktycznie od kiedy dostałam moją pierwszą szczotkę z włosia (Gorgol) zastanawiałam się jaki wpływ ma ona na ubój zwierząt i czy ich produkcja w ogóle ma bezpośredni wpływ. Jestem oczywiście przeciwniczką krzywd wyrządzanych zwierzętom, może, albo nawet zwłaszcza w trakcie niehumanitarnego uboju, ale staram się myśleć racjonalnie i nie stać jakoś bardzo po którejkolwiek ze stron.

Oczywiście szalonym byłoby wierzyć, że przypuśćmy dzik - bo to z jego twardego włosia mamy najwięcej szczotek - zostaje ogolony, kiedy włosie jest już odpowiednio sztywne, a po tym zdarzeniu wypuszczany na wolność. Chociaż bardzo chciałabym wierzyć, że tak dzieje się z hodowlanymi kozami, których włosie nadaje się do szczotek miękkich dla bardzo delikatnych włosków dziecka. W końcu koza daje także mleko, no i nie jest tak groźna dla potencjalnego fryzjera jak poprzednik dzik, prawda :)?

Ale czy zabijają dla szczotki?
Generalnie rzecz ujmując można przypuszczać, że oczywiście nie. Najprawdopodobniej do tworzenia szczotek wykorzystywane jest włosie z wcześniej upolowanego zwierzęcia, którego uprzednio wykorzystano do produkcji żywności. Tak samo dzieje się w przypadku koni, co możemy przeczytać chociażby tutaj
"Prócz mięsa podczas uboju pozyskuje się i inne produkty:1) ...2) Włosie - najlepsze (najgrubsze i najmocniejsze) jest włosie koni zimnokrwistych służy do wyrobu szczotek, pędzli, sit, wałków polerskich, tkaniny krawieckiej zwanej włosianką oraz filtrów. Włosów z ogona używa się do wyrobu smyczków instrumentów muzycznych"
Jestem strasznie ciekawa co wy myślicie na ten temat. Jest to niepotrzebne wariactwo, a może należałoby się mocno zastanowić nad kupnem kolejnej szczotki?

środa, 25 września 2013

Mój kosmetyczny Hit (4) - Isana oil care

Autorką dzisiejszego wpisu jest Puszysława prowadzi Urodowego bloga, i tak jak większość użytkowniczek starej Isany Babassu nadal szuka jej godnego następcy, przede wszystkim w dobrej cenie! Tym samym wpadła na trop odżywki Isana Oil Care - czy stała się ona godnym następcą? Przeczytajcie same!:)

Potrzebowałam zwyczajnej odżywki. Takiej, która wygładzałaby włosy, a nie obciążała ich. Takiej do używania na co dzień. Ta miała dobre opinie i w dodatku była w promocji. Pięć złotych za ponad pół litra odżywki. Kupiłam.

Opakowanie wygląda estetycznie, wykonane jest z miękkiego plastiku, z wygodnym zamknięciem. Nie powinnam mieć problemu z wydobyciem całej zawartości. Najwyżej rozetnę opakowanie, ale nie wydaje mi się, żeby miało być to potrzebne. Pachnie normalnie. Nie jakoś wyjątkowo cudownie, ale nie jest źle - jak kosmetyk. Konsystencję ma dość zbitą, ale rzadką - taką charakterystyczna dla Isany. Wydajność wydaje się być znośna.


Odżywkę nakładam na co dzień, po myciu włosów, w przerwach między użyciami maski Biovax i Garniera Oleo Repair. Jest świetna jako taki dodatek. Zawsze mam świadomość, że coś tam na włosach wylądowało. Są gładsze, nawilżone, bardziej błyszczące, nieobciążone. Używam jej też do olejowania (również sposobem Blondregeneracji) i do zmywania olejów. Myślę, że jej działanie mogłabym porównać z balsamem Babuszki Agafii, tym na kwiatowym propolisie - lekka, ale wygładza. Jest świetną bazą do modyfikacji i dodatkiem do domowych masek. Nie szkoda zużyć jej w dużej ilości w celu wymieszania z czymś dziwnym, co wpadnie mi w ręce i daje się nałożyć na włosy. Muszę spróbować udoskonalić ją kilkoma kroplami oleju.

Szukamy następczyni Isany Babassu wśród odżywek w podobnych opakowaniach. A może ona stoi półkę wyżej? Ta odżywka nie jest aż tak dobra. Ale swoją rolę spełnia doskonale.

Mimo, że sama znalazłam już godną następczynię odżywki z babassu to zaraz po otrzymaniu tej zachęcającej propozycji wyposażyłam się w tą odżywkę ISANY i nie zdążyłam jeszcze jej użyć ;)  

A wy, czujecie się zachęcone? A może już miałyście okazję jej używać?:))

Więcej:
Jak zgłosić się do cyklu "Mój kosmetyczny HIT"Informacje o cyklu
Jeśli wpisów zbierze się odpowiednio dużo to autorki najlepszych zostaną nagrodzone małymi niespodziankami :)

wtorek, 24 września 2013

Bezpieczna stylizacja włosów (1) - Kosmetyki na większe wyjście

Początkowo kiedy zwróciłam się w stronę bardziej świadomej pielęgnacji włosów zupełnie zrezygnowałam ze stylizacji. Jak się niedługo później okazało - zupełnie niepotrzebnie. W końcu dzięki stylizacji możemy wyciągnąć to, czego od razu nie widać, a nie wszystkie kosmetyki stylizujące muszą okazać się najgorszym rozwiązaniem. 

Odpowiednia stylizacja potrafi wiele zmienić, a wiedzą o tym przede wszystkim kręconowłose, które nieraz aby podkreślić skręt muszą się nie mało natrudzić (przynajmniej na początku). Jeśli macie włosy ni to proste ni falowane (podatne na wywijanie) to prawdopodobnie możecie pozwolić sobie na stylizację zarówno w bardziej wyraziste fale jak i z łatwością osiągnąć proste włosy za pomocą okrągłej szczotki i suszarki. Dzisiaj dłuższy post o moich typach pośród kosmetyków drogeryjnych typu "na większe wyjście".


Największą zaletą kosmetyków do stylizacji jest efekt nabłyszczenia jaki dają na naszych włosach. Oczywiście jest to jedynie złudny blask, który zapewniają nam min. silikony zawarte w tego typu produktach. Mimo wszystko, jeśli możemy chociaż na chwilę poprawić wygląd naszych włosów to dlaczego z nich nie korzystać?:)
Moim największym hitem pośród wszystkich nabłyszczających produktów do stylizacji są mgiełki Gliss Kur. Wszystkie mają świetne składy - poza silikonami zawierają spore ilości olejków, które także przyczyniają się do nabłyszczenia i nawilżenia naszych włosów. Nie posiadają w składzie alkoholu i są łatwo dostępne.
Moją ulubioną odżywką z serii jest ta Oil Nutritive zawiera ona aż 7 olejków (min. arganowy, oliwę z oliwe, ze słodkich migdałów, sezamowy czy marula), a także nawilżający pantenol. 
Odżywkę - mgiełkę stosuję zazwyczaj na suche włosy, dzięki niej pozostają błyszczące, ujarzmione, bardziej mięsiste i nawilżone. 


Kosmetyki do stylizacji zapewniają często także uniesienie włosów i nadanie im większej objętości. Jednym z takich produktów, bardzo docenianych jest Fluid Manya. Po zastosowaniu go na wilgotne włosy i użyciu suszarki fryzura zmienia się nie do poznania. Przede wszystkim zyskuje na blasku, objętości i pięknie pachnie. Niestety jak na profesjonalny kosmetyk przystało ma on też bardzo profesjonalną cenę (ok 60zł/250ml). 
  • Produkt - Fluid Manya firmy Kemon
  • Wizaż
  • Skład: Aqua, PEG/PPG - 14/4 Dimethicone, Polysorbate 20, Mathyl Gluceth - 20, VP/DMAPA Acrylates Copolymer, Hydrolyzed Wheat Protein, Panthenol, Propylene Glycol, Citric Acid, Sodium Benzotriazolyl Butylphenol Sulfonate, Buteth - 3, Tributyl Citrate, Glicerin, Sodium methylparaben, Sodium dehydroacetate, Sorbic acid, Tetrasodium EDTA, Ethylparaben, Propylparaben, Methylparaben, Imidazolidinyl Urea, Benzyl Alcohol, Limonene, Linaleol, Parfum, CI 45100, CI 60730.
Objętości pomogą nam nadać także suche szampony. Najbardziej popularnymi w blogosferze są aktualnie szampony Batiste, które oferują szeroką gamę zapachów zamkniętych w kolorowych buteleczkach. Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona do ich stosowania, ale aktualnie doceniam, że dzięki nim mogę odmówić moim włosom dodatkowego mycia włosów. Suche szampony cechuje także (chociaż dość umiarkowane) to utrwalenie fryzury, z doświadczenia wiem, że ich działanie wystarcza na ok 5 godzin przedłużenia świeżości. 

Osobiście całkowicie zrezygnowałam z lakierów do włosów, bo niestety wszystkie zawierają w składzie alkohol, który jak wiecie będzie nadmiernie wysuszał włosy. Podobny efekt sucharków uzyskuję zazwyczaj dzięki piankom do włosów, a te o niskim utrwaleniu i z goła lepszym składzie po prostu nie działają tak jakbym tego sobie życzyła ;) - bardzo nie lubię u siebie fryzury typu mokra włoszka.

Jestem ciekawa waszych typów wśród kosmetyków "na większe wyjście"?:)

sobota, 21 września 2013

Inspiracje dietetyczne - Piękno w pestkach - dynia

Ostatnio nie miałam zbyt wiele okazji aby dla was pisać, muszę koniecznie się wytłumaczyć, ale niestety bardzo prozaiczne to będzie tłumaczenie, bo... przeziębienie, grypa, katar i ogromny ból głowy, który nie pozwalał mi normalnie funkcjonować. Jest jednak w tym jeden plus - odchorowałam już tą jesień i prawdopodobnie do końca roku będę mieć już spokój.


Dzisiaj znów o jedzeniu... :))))
Nie wiem jak wy ale ja niejednokrotnie mam ochotę coś... schrupać :) A jako, że miłośniczką chipsów 
nie jestem... to dzisiaj mała zajawka o pestkach dyni w pielęgnacji włosów i cery.

Co dynia nam daje?
Na moim opakowaniu znajdziemy przede wszystkim wspomnienie o tym, że pestki dyni są kopalnią cynku i lecytyny. O tym jak cynk pomocny jest w walce o zdrową i piękną skórę, także tą z problemami trądzikowymi, pisałam wam tutaj - przy okazji suplementacji cynkiem i witaminą A, którą nadal kontynuuję. Lecytyna zaś wskazana jest przy wzmożonej pracy umysłowej (witaj piąty semestrze!)
Pestki dyni zawierają witaminy i minerały niezbędne dla zdrowych i pięknych włosów oraz skóry.
  • Witaminy: A (skóra, wzrok), B1(dostawca energii i budulca włosa),  B2(blask włosów),  PP  (wzrost włosa) i C. 
  • Cynk, Lecytyna, Magnez, Żelazo, Błonnik
  • Kaloryczność 556kcal/100gr
A więc przede wszystkim dzięki regularnemu spożywaniu pestek dyni możemy spodziewać się:
  • poprawy w wyglądzie skóry (szybsze gojenie się krostek, zmniejszenie stanów zapalnych - cynk)
  • zwiększonego blasku włosów (witaminy z grupy B, w szczególności B2)
  • szybszego wzrostu włosów, wyrastania nowych włosów (witaminy PP, C, B1)
  • zmniejszenie wypadania włosów i ogólną poprawę kondycji


Jemy dynię
Pestki dyni są dość kaloryczne, jednakże przy tak dużej ilości składników odżywczych i dbających o naszą skórę oraz włosy chyba możemy sobie to wybaczyć. Ja najchętniej dodaję pestki do musli z jogurtem, farszu szpinakowego czy sałatek. Nadają się one także do samodzielnego chrupania (można uprażyć wcześniej na patelni) lub spożywania z owocami. 
Już wiem, co będzie moim drugim śniadaniem w tym roku szkolnym zwłaszcza, że można je dostać wszędzie ;).

O pozytywnym działaniu dyni na babyhair pisała min. Kathy Leonia, ogólnie o właściwościach pestek dyni  możecie przeczytać jeszcze u Femme.


wtorek, 17 września 2013

Porozmawiajmy o czosnku

Nie, nie na włosach :)
Tak się akurat przydarzyło, że złapało mnie małe przeziębienie. Jednocześnie uważam, że aby wybrać się do internisty, w naszej polskiej służbie zdrowia, potrzeba nie lada cierpliwości. Krótko mówiąc na takie odwiedziny nie każdy może sobie pozwolić, bo to i marnotrawstwo czasu, i pieniędzy - no niestety. Nie zachęcając nikogo do podobnych praktyk powiem, że od kiedy pamiętam przeziębienie leczę zawsze się na własną rękę. Od kilku dobrych lat sięgam wtedy po trzy produkty: garigarin (do płukania gardła), fervex no i czosnek.

Uwaga: Nie wiem czy słyszałyście o wycofaniu Fervexu. Była to decyzja własna firmy, podjęta w maju br.,  z powodu możliwości obecności bakterii Enteroccocus faecium. O sprawie możecie przeczytać tutaj.


O czosnku
Czosnek jest jednym z tych produktów w naszej kuchni, który wykazuje bardzo wszechstronne, lecznicze działanie. Warto wspomnieć, że jest przeciwutleniaczem, dlatego warto włączyć go na stałe do naszej diety (np. raz w tygodniu), co więcej wykazuje działanie naturalnego antybiotyku
Inne:
  • czosnek działa przeciwbakteryjnie (ze względu na obecność min. allicyny)
  • wspomaga metabolizm tłuszczów (związane z obniżeniem poziomu złego cholesterolu we krwi - HDL)
  • jest bogatym źródłem związków siarki (o tym, że może przyczynić się ona do zmniejszenia wypadania włosów pisałam pokrótce m. in. przy okazji wpisu o cebuli, która także ją zawiera),
  • wykazuje działanie antynowotworowe,
  • sprawdza się w leczeniu pasożytów (pomocniczo do walki z owsikami u dzieci, także problemów z drogami moczowymi),
  • przy okazji stosowania zewnętrznego pomocny przy leczeniu trudno gojących się ran,
  • spośród witamin najwięcej znajdziemy w nim witaminy C oraz B oraz minerały takie jak potas, magnez, fosfor, żelaza,
  • kaloryczność: 146 kcal / 100g
Czosnek na codzień
Muszę wam zdradzić, że jestem wielką amatorką czosnku i lubię chyba wszystkie czosnkowe potrawy. Podczas przeziębienia czosnek zjadam najchętniej na kanapkach z masłem i solą ;) - takie połączenie oczywiście nie wszystkim może przypaść do gustu, ale ja naprawdę to lubię, co więcej czuję, że pomaga w trakcie choroby. 
W dni jesiennego osłabienia często piję także napar z czosnku na ciepłym mleku z miodem, i także to lubię, ważne żeby nie zalewać wszystkiego gorącym, ale ciepłym mlekiem :).
Na co dzień dodaję czosnek także do farszu szpinakowego, który najczęściej używam do nadziewania naleśników na ostro. Poza tym oczywiście jako dodatek do piersi z kurczaka i innych mięs, oraz do sałatki z makaronem ryżowym i papryką. A sos na bazie czosnku i jogurtu naturalnego wciąż pozostaje moim ulubieńcem.

Jak radzić sobie z nieprzyjemnym zapachem? Polecam rzucie natki pietruszki lub listków mięty, przegryzanie selera, a także dodawanie do potraw z czosnkiem tymianek. 

Czosnek w innej formie
Dla naprawdę zagorzałych włosomaniaczek, które już myślą czy by nie nałożyć czosnku na skórę głowy polecam ten wizażowy wpis o olejku czosnkowym właśnie, albo raczej maceracie :)

  • Na dozie z kolei znajdziemy kapsułki olejku czosnkowego - 100sztuk/ok 36zł doz.pl
  • W swojej ofercie olejek czosnkowy ma również Vatika - 15,50zł/200ml naturaeco.pl, ale jak to na Vatikę przystało nie jest to czysty macerat czosnkowy, ale olejek z dodatkiem czosnku, rozmarynu i cytryny, co może mieć także swoje plusy w postaci lepszego zapachu :))
"Olejek CZOSNKOWY 
Przyspiesza przyrost włosów Czosnek stosowany jest od 5000 lat jako środek profilaktyczny, jego efektywność jest ogólnie znana, jednak ostry i nieprzyjemny zapach często przeszkadza w jego stosowaniu. Badania przeprowadzone w ostatnich latach dowiodły, że ilość leczniczych składników zawartych w czosnku jest 500 razy mniejsza od ilości leczniczych składników zawartych w oleju czosnkowym, który nie posiada nieprzyjemnego zapachu .
Stosowany w kosmetyce jest doskonałym środkiem antyseptycznym , zwalcza łupież i świąt skóry głowy, włosom przywraca wigor i stymuluje przyrost ich długości.
Pomaga zregenerować łodygę włosa i przyspieszyć jego wzrost." Natul

Jestem ciekawa waszego zdania na temat czosnkowego wspomagania, działa?:)

Źródło [1] [2] [3]



poniedziałek, 16 września 2013

Mój kosmetyczny Hit (3) - Olejek Saç Bakım Yağı - Talya (lokalizacja: Turcja)


Tym razem pisze dla nas Gosia, która na co dzień mieszka w Turcji. Tym samym przenosi nas w barwny Turecki klimat i proponuje swoje kosmetyczne odkrycie Naturalny olejek do włosów firmy Talya. 

Gosia prowadzi bloga Rodzynki Sułtańskie: o życiu w Turcji, kulturze i kuchni tego kraju. Opisuje podróżników, ciekawe miejsca i zamieszcza przepisy inspirowane krajem sułtanów. Czasami również orientalne, urodowe ciekawostki, podpatrzone wśród Turczynek i ekspatek. 

Turcja to raj dla dziewczyn, które uwielbiają naturalne kosmetyki, orientalne zapachy i egzotyczne olejki. Z drugiej strony nigdy nie miałam problemu, żeby dostać tu "typowe" odżywki, maski czy kolorówkę znanych firm. A jednak moim ulubieńcem pozostaje tradycyjny, naturalny olejek do włosów firmy Talya - Saç Bakım Yağı

Jego skład może przyprawić o zawrót głowy: mamy tutaj prawie olejków: od tych bardziej typowych (z gorzkich i słodkich migdałów, orzechów włoskich, kokosa czy oliwek), po te te rzadziej spotykane (z pszenicy, pokrzywy, orzechów laskowych, kukurydzy, rumianku). Piękny aromat nadają mu oleje z jaśminu i ylang ylang.
Uwielbiam orientalny zapach tego kosmetyku, ale jeszcze bardziej działanie: olejek nawilża, ale nie obciąża włosów. Najchętniej używam go przy metodzie OMO i raczej do włosów, niż do skóry głowy. Pokochałam od pierwszego użycia! 
Jeśli wybieracie się na wakacje do Turcji (może ktoś z Was jeszcze planuje urlop?), zapomnijcie o wciskanych Wam na siłę, trzymanych na słońcu olejach. Ten kosztuje około 10 TL (ca. 16 zł), wystarcza na długo, a znajdziecie go w zwykłych drogeriach. 


Olejek wygląda bardzo niepozornie no i nie kosztuje wiele. Żałuję, że nie mam, i pewnie na razie nie będę, miała okazji go wypróbować, no chyba że nasze polskie sklepy internetowe zaczną sprowadzać także tureckie oleje ;)

Miłego tygodnia :)*

Więcej
Talya Hair Care Oil $7.93 [shop]
Jak zgłosić się do cyklu "Mój kosmetyczny HIT"Informacje o cyklu

czwartek, 12 września 2013

Mój numer jeden w pielęgnacji twarzy - KOSMETYKI DLA - Krem na noc - kuracja regenerująca

Dzisiaj chciałabym wam przedstawić mój absolutny hit w pielęgnacji twarzy, który miałam możliwość przetestować (i pokochać miłością wielką) dzięki Pani Marcie, która stworzyła niepowtarzalną serię kremów na bazie naturalnych ziół i przyjaznych dla skóry składników Kosmetyki DLA


Wybór
W sklepie mamy do wyboru tak naprawdę tylko (albo aż) trzy kremy, każdy w dwóch wariantach - treściwszym na noc oraz lżejszym na dzień. Po konsultacji z Panią Martą wybrałam kurację regenerującą na noc, ponieważ latem moja sucha twarz potrzebuje solidnej dawki nawilżenia i odżywienia. Miałam jednak okazję przetestować wszystkie trzy kremy w wersji na noc - otrzymałam cztery dodatkowe próbki - dwie kremu Niszcz pryszcz oraz kolejne dwie Dar piękna, który według zaleceń stosowałam pod oczy. Chyba niedawno, bo wcześniej go nie zauważyłam, do oferty dołączył także krem do rąk.



Opakowanie
Wszystkie kremy zamknięte są w bardzo prostych opakowaniach z pompką, co bardzo cenię, ponieważ nie musimy za każdym razem zamaczać dłoni w opakowaniu, dzięki czemu do minimum zmniejszone jest przenoszenie bakterii. Jednakże kiedy kremu jest już naprawdę niewiele, z łatwością możemy podważyć wieczko i wykorzystać krem do końca. 

Dostępność i cena
Mimo, że do kremów Kosmetyki DLA mam wyłączny dostęp internetowy, to cena przesyłki (6zł) nie stanowi już kompletnie żadnego problemu i poza oczekiwaniem na przesyłkę czuję się tak jak gdybym kupowała kremy stacjonarnie. Ceny kremów wahają się od 16 do 25zł, za Kurację Regenerującą na noc płacimy 18zł, co wydaje mi się bardzo atrakcyjną ceną w porównaniu z jakością, którą dostajemy ;)
O produkcie (Kuracja regenerująca na noc)
Krem przedstawiany jest nam jako ten, który Łagodzi wszelkie podrażnienia, ma także hamować rozwój bakterii, pobudzać odnowę komórkową, udrażniać ujścia mieszków, przez co zmniejszać ryzyko powstawania zaskórników, no i w końcu pozostawiać skórę gładką, delikatną i doskonale nawilżoną.

Krem bazuje na świeżym naparze z lipy, ukochanym przeze mnie olejku z czarnuszki, maśle shea oraz witaminach A + E + C + F. Jeśli macie ochotę przeczytać o działaniu poszczególnych składników to odsyłam was tutaj.

Krem ma gęstą i bardzo zbitą konsystencję, jest lekko tłusty. Poza tym zgadzam się ze wszystkim co możemy przeczytać na stronie ;) Podczas mojego ponad miesięcznego stosowania krem stał się bazą całej pielęgnacji skóry twarzy. Suma sumarum kończyło się na tym, że poza maseczką z glinki zielonej oraz maską nawilżającą mariza (raz lub dwa razy w tygodniu), a także żelu do mycia na bazie wody Szungitowej, nie stosowałam nic innego, a moja buzia była nader zadowolona - i nadal jest! 
Krem był niewątpliwym dopełnienie mojej wewnętrznej kuracji cynkiem i witaminą A, dzięki niemu cera utrzymywała optymalny poziom nawilżenia, zapomniałam co to suche skórki w okolicach nosa, nie pojawiały się nowe zaskórniki, a te stałe na czole zupełnie zniknęły, ewentualne wypryski (w ilości trzech sztuk w ciągu całego miesiąca) zgoiły się dużo szybciej niż zazwyczaj.


Opakowanie kremu wystarczyło mi na miesiąc stosowania na noc, a po odkręceniu pompki jeszcze troszeczkę zostało. Zachęcona pozytywnym działaniem tego produktu oraz pozostałymi próbkami, które otrzymałam, jeszcze dzisiaj zamówiłam trzy kolejne opakowania kremów Kosmetyki DLA - 2x krem Niszcz pryszcz na noc oraz 1x Kuracja regenerująca na dzień  :)). 
Dla mnie seria Pani Marty pozostaje ewenementem i jestem pewna, że zostanę z nią na długo dłużej niż jeden test :).

Miałyście okazję próbować Kosmetyki DLA? Ja polecam z całego serca :)

środa, 11 września 2013

Włosy: Moje pielęgnacyjne MUST TRY

W sieci mnoży się coraz to więcej pielęgnacyjnych pomysłów na pielęgnację włosów, dzisiaj chciałam wam przedstawić moje osobiste must try spośród wszystkich pielęgnacyjnych trików :)

Olejowe serum
Jest dobrą alternatywą dla codziennego olejowania, zwłaszcza dla leniuchów. Możemy stworzyć je na bazie prostej odżywki, wody i naturalnego olejku i spryskiwać włosy na kilka godzin przed myciem (uwaga: potrzebna buteleczka ze zraszaczem). Dzięki swojej konsystencji nie ma problemów z jego zmyciem, doskonale nawilża i uelastycznia włosy. 

Olejek + odżywka 
Takie połączenie oznaczać może tylko porządne nawilżenie. O mojej metodzie OO pisałam wam w tym poście. Stosuję ją przede wszystkim w okresach, kiedy dużo czasu spędzam na słońcu (np. na plaży) oraz w każdej innej chwili kiedy moje włosy potrzebują sporej dawki nawilżenia.

Płukanka piwna
O niej wam jeszcze na blogu nie pisałam, ale na pewno nie jedna z was o niej słyszała a być może i skorzystała :). Płukanka piwna (1:1 z wodą) to mój sposób na odżywienie i wzmocnienie włosów. Taka płukanka zapewni naszym włosom sporą dawkę protein i odżywienie cebulek dzięki obecności witaminy B (uwaga: zapach) Jeśli macie czułe nosy polecam stosować przed nałożeniem mocno pachnącego szamponu lub balsamu, który zniweluje zapach na cały dzień i przed myciem. (ja w tym momencie stosuję często Balsamy Planeta Organica, które nie tylko likwidują piwny zapach, ale też nawilżają po takim proteinowym odżywieniu). 

Hair wrap - DIY
Nie wiem jak was, ale mnie męczy chodzenie z ręcznikiem na głowie przez ok 30 minut ;)- najzwyczajniej w świecie odzywa się mój kark (chyba moje ręczniki są zbyt ciężkie), tutaj polecam tego posta na czeszesie.pl, dzięki któremu możecie spróbować zacząć zawijać swój własny turban - hair wrap. Noszenie tak zaplecionego turbana jest dla mnie dużo wygodniejsze niż ciężki ręcznik. Pieluszkę możemy zastąpić chustą, no i w razie niespodziewanych gości nie wygląda tak źle :))) 

Maska zakwaszająca - DIY
Zakwaszanie przy porowatych, suchych włosach to nie lada wyzwanie. Łagodniejszą formą niż płukanki octowe są na pewno zakwaszające maski. Przegląd tego typu produktów (domykających łuski, np. po farbowaniu) możecie zobaczyć ponownie w tym poście. Ja postanowiłam jednak iść o krok dalej i zaprzyjaźniłam się z moimi starymi maseczkami, które samodzielnie zakwaszam. 
Przepis Na 4 łyżki maski lub odżywki (u mnie garnier karite, także isana nawilżająca)  przypada mniej niż pół łyżeczki winnego octu jabłkowego. 

Jestem ciekawa jakie wy macie ulubione pielęgnacyjne rytuały? :)

wtorek, 10 września 2013

Mój kosmetyczny HIT (2) - Olej rokitnikowy

Drugi wpis z serii przygotowała dla was Dorota z bloga wlosowelove :) A będzie on o... oleju rokitnikowym.

Ja jeszcze nie miałam okazji go używać, dlatego tym bardziej cieszę się, że trafiło tutaj o nim kilka ciekawostek. 

Olej rokitnikowy pozyskuje się z owoców rokitnika. Bardzo kolczaste drzewka z pomarańczowymi kulkami rosną w Azji, na Syberii, Ukrainie, na Dalekim Wschodzie. Można spotkać je też w Polsce Kilka rośnie u mnie na osiedlu. Te kuleczki (są najlepsze w smaku i najłatwiej się je zbiera po pierwszym przymrozku) zawierają szereg dobroci: Witaminy C, D,E, F, K, P, kwas foliowy i witaminy z grupy B, karotenoidy, żelazo, bor, mangan, są jedynym naturalnym źródłem kwasu tłuszczowego omega-7. Najciekawszą cechą rokitnika jest jednak występowanie witaminy C przy jednoczesnym braku askorbinazy – niszczącego ją enzymu, w związku z czym jest to witamina C aktywna, w przeciwieństwie do otrzymanej sztucznie i dołożonej do kosmetyku, która z reguły rozkłada się jeszcze przed nałożeniem go na skórę. Olej rokitnikowy zawiera wszystkie dobroci owoców, które rozpuszczają się w tłuszczach. Ma charakterystyczny, intensywnie pomarańczowy kolor, może być stosowany wewnętrznie i zewnętrznie, także w leczeniu oparzeń skóry.


Tak wygląda moja butelka. Design baaaardzo radziecki!;)

Oleju rokitnikowego używałam do masażu skalpu, na długość włosów, jako kremu do twarzy i oliwki do ciała. Wchłania się dość szybko, co w połączeniu z intensywnym kolorem zniechęca do częstego używania, ale za to efekty są kolosalne: naturalne połączenie witamin A, C i E doskonale napina, ujędrnia, nawilża skórę i usuwa przebarwienia, pomógł mi tez z szarą, spękaną skórą na kolanach czy łokciach. Skalp wspaniale koi i masaż z nim to po prostu przyjemność. Na długości włosy zawsze reagują na niego zachwytem: są posłuszne, ale puszyste, dadzą się i ugnieść w fale i wyprostować, a lśnią niemal jak latarnia morska nocą czy też nieprzystojne psie narządy. :)
Jego jedyną wadą jest konieczność przechowywania w lodówce, taką informację odcyfrowałam z rosyjskiej etykiety.

Na pewno nie raz będę jeszcze o nim pisać, bo to mój faworyt. Serdecznie zapraszam na mojego bloga: wlosowelove.blogspot.com.

Ja od siebie dodam, że olejek rokitnikowy wewnętrznie stosowany jest przede wszystkim w dolegliwościach układu pokarmowego, nasze babcie stosują go w przypadku niestrawności i zgagi :) Aktualne badania wykazują jego, że stosowany wewnętrznie ma także pozytywny wpływ na skórę. I chociaż kończy się lato to powiem wspomaga też ochronę UV. Jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe, więc sprawdzi się na suchych, wysoko porowatych włosach.


Owoce rokitnika źródło




Jestem ciekawa czy miałyście okazję próbować olejku rokitnikowego?

Więcej:
Blog Doroty Włosowe Love
Więcej o olejku rokitnikowym możecie przeczytać np. tutaj.
Cena od ok. 35zł/100ml ceneo
Jak zgłosić się do cyklu "Mój kosmetyczny HIT"Informacje o cyklu
Jeśli wpisów zbierze się odpowiednio dużo to autorki najlepszych zostaną nagrodzone małymi niespodziankami :)

poniedziałek, 9 września 2013

OMIA LABORATOIRES - Olejek spray - siemię lniane

Pytałyście pod ostatnim włosowym postem co tak nawilżyło i nabłyszczało moje włosy - już spieszę z odpowiedzią, oleje. Olejki stosowane przed i po każdym myciu od ponad półtora miesiąca - a tutaj mamy, jednego z wielu, sprawcę :). Mój ulubiony olejek ostatnich kilkunastu dni, który stosuję zarówno na dzień jak i na noc - Olejek spray z siemieniem lnianym


Dostępność, cena, producent
Olejek możecie kupić tutaj, w cenie 40,70zł, jednak po użyciu kodu rabatowego BLOND15 (obowiązuje do 6 października) będzie kosztował mniej niż 35zł/100ml

Naturalna kryształowa ciecz z olejkiem SIEMIENIA LNIANEGO, pochodzącego z certyfikowanych upraw biologicznych. Nadaje włosom objętość i nową siłę. Nie skleja, nie obciąża włosów. Odbudowuje i zapobiega łamaniu się włosów zniszczonych i łamliwych. Stosować przed lub po umyciu włosów, nakładając jedną dawkę na dłoń. Następnie rozprowadzić po włosach.

Pierwsze wrażenie
Dość rzadki i tym samym lekki olejek o przyjemnym, bardzo delikatnym zapachu. Zamknięty jest w niedużym opakowaniu z ciemnego, bardzo grubego plastiku ze zraszaczem uhh, kolejna buteleczka, która napewno jeszcze się przyda;)

Skład
Isopropyl Palmitate**, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil*, Citrus Medica Limonum Peel Oil*, Tocopherol, Parfum

Nie jest to czysty olejek z nasion lnu, na samym początku mamy Isopropyl Palmitate, który ma za zadanie zmniejszać lepkość kosmetyku. Dzięki temu olejek nadaje się do stosowania na suche włosy, obecność tego składnika pozwala stosować olejek zamiast silikonowego serum ochronnego, a przy tym uzyskać błyszczące, dociążone, ale nie sklejone włosy. Kolejnym składnikiem jest nieoczyszczony olejek lniany (Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil) oraz olejek cytrynowy (Citrus Medica Limonum Peel Oil). Tocopherol to najzwyczajniejsza w świecie witamina E, na końcu zapach :).

Moje wrażenia

Początkowo olejek wcale mi się nie spodobał. Zraszacz okazał się nie do końca szczelny i niestety buteleczka, chociaż przyjemna dla oka, nieco tłustawa. Nasza przyjaźń zaczęła się dopiero po pierwszym zastosowaniu (przed myciem) ;). Zgodnie z tym co możemy przeczytać w informacjach od producenta olejek jest bardzo lekki i łatwo go zmyć. Sprawdzi się więc u osób, które ze zmywaniem olejków mają spore problemy.
Olejek stosuję przede wszystkim na długość. W przypadku zastosowania olejku przed myciem włosy pozostają bardzo śliskie i błyszczące, mam wrażenie także, że bardziej proste :). Olejek w 100% eliminuje elektryzowanie i puszenie się włosów, dlatego przypuszczam, że doskonale sprawdzi się także zimą. Pomimo swojej rzadkiej konsystencji olejek jest wydajny, wystarczy jedno pełne psiknięcie na dłoń aby pokryć suche włosy na całej ich długości. 
Do nabłyszczenia i nawilżenia po myciu nie potrzeba nawet jednego pełnego psiknięcia. Każdorazowo  na końcówki stosuję dosłownie kropelkę olejku roztartą wcześniej na dłoni. No i zapomniałam już co do jedwab do zabezpieczania końcówek. 
Myślę, że olejek sprawdzi się na każdych włosach - nawet tych najdelikatniejszych. Przy zastosowaniu odpowiedniej ilości możemy pożegnać się z obciążeniem i strączkowaniem się włosów, które, przynajmniej u mnie, jest dość częste po zastosowaniu zwykłego olejku w roli zabezpieczenia.


Dostępność♥ Cena♥ Wydajność Opakowanie♥ Skład Zapach i konsystencja♥ Przed myciem Po myciu   Nawilżenie Nabłyszczenie i sypkość włosów  Częste stosowanie♥ 

PS. Już jutro drugi post z serii "Mój kosmetyczny Hit", A tymczasem żegnam się z Wami i idę korzystać z ostatniego miesiąca studenckich wakacji :)*

Więcej

niedziela, 8 września 2013

Blondregeneracja prywatnie - 50 faktów o mnie :)


  1. Mam o osiem lat młodszego brata, z którym, mimo, że przez lata toczyłam wojny, to aktualnie bardzo dobrze się dogaduję.
  2. Ścięłam włosy do talii trzy tygodnie przed komunią, na takie do ramion i do tej pory tego nie rozumiem
  3. Mam 170cm, ale wciąż czuję się trochę niska. 
  4. Jestem studentką trzeciego roku studiów licencjackich zupełnie nie związanych z włosowym szaleństwem - Gospodarka przestrzenna.
  5. Dobrze mi w ciemnym kolorze malinowym i fiołkowym, ale mój kochany tego nie rozumie i śmieje się, że znów kupiłam sobie "różową" bluzkę. 
  6. Uwielbiam Sushi i jest to chyba jedyne danie, które z moim T oboje lubimy
  7. Mam kompleks drugiego imienia - Helena - na trzecie imię mam Zofia, które bardzo lubię i żałuję, że nie mogę się nim posługiwać
  8. Nie jestem odporna na krytykę, wiele rzeczy rozpamiętuję.
  9. Wiele rzeczy robię bardzo spontanicznie idąc za pierwszą myślą.
  10. Jestem strasznie nerwowa i "w gorącej wodzie kąpana", wszystko chcę na już, a najlepiej na wczoraj.
  11. Nie potrafię kłamać i ukrywać emocji, wszystko napisane jest na mojej twarzy. 
  12. Jestem uparta, lubię stawiać na swoim.
  13. Jestem wymagająca i lubię kiedy coś jest zrobione na 200% 
  14. Jestem ambitna
  15. Mam bardzo bogatą wyobraźnię, dlatego boję się horrorów i gier z zombie, potworami czy innymi zmarlakami
  16. Nie obejrzałam chyba żadnego z kultowych filmów - Gwiezdne wojny, Kargul i Pawlak - aż ciarki przechodzą mi po plecach na myśl, że ktoś mógłby mnie do tego zmusić. Coś jest popularne = coś jest złe :D
  17. Z moim T. jestem ponad pięć i pół roku i nie wyobrażam sobie aby ten czas mógł wyglądać inaczej.
  18. W wolnych chwilach (czytaj: po zajęciach, w każdy możliwy dzień tygodnia poza sobotą) uczę dzieci angielskiego (co bardzo lubię).
  19. Od zawsze chciałam zostać nauczycielką - nadal chcę :)
  20. Nie wyobrażam sobie życia bez psów.
  21. Mimo, że nigdy nie marzyłam o tym by mieć kota, to zupełnie rozumiem miłość do nich właścicielek (nawet kilku mruczków)
  22. Ogólnie bardzo lubię zwierzęta i cenię sobie przyjaźń z nimi - miałam trzy chomiki, aktualnie wychowuję (staram się okiełznać) mojego drugiego w życiu królika - Baltazara :)
  23. Mimo, że zajęć na studiach mam sporo, to uważam, że najcięższym okresem w ciągu wszystkich lat mojej nauki było liceum.
  24. Marzę, żeby pojechać do Japonii. 
  25. Lubię się uczyć ;)
  26. W gimnazjum nosiłam glany, słuchałam metalu i byłam przez to bardziej cool.
  27. Aktualnie mam strasznie niesprecyzowany gust muzyczny
  28. Bardzo dużo mówię, czasem dużo za dużo ;)
  29. A mimo to... wolę wszystko załatwić w cztery oczy niż dzwonić, rozmowy z urzędnikami przez telefon przysparzają mnie o ból głowy, to samo jest z zamawianiem pizzy - po prostu wolę tego nie robić :D
  30. Kompletnie nie mam pamięci do imion i nazwisk (ciężko mi sobie przypomnieć imiona moich wykładowców z pierwszego roku studiów)
  31. Z tego samego powodu od zawsze nienawidziłam uczyć się historii, z której miałam piątkę, a teraz nic nie pamiętam
  32. Kiedy byłam mała uczyłam się na pamięć tablic rejestracyjnych (pamiętam tablice rejestracyjne wszystkich samochodów z tamtego czasu wśród najbliższej rodziny)
  33. Bardzo lubię jeździć samochodem, chociaż prawa jazdy wcale nie zdałam za pierwszym razem.
  34. Jestem wielką roztargnioną, psują i nie policzę ile telefonów komórkowych już zgubiłam, a ile zepsułam. 
  35. Kiedy byłam mała bardzo wstydziłam się moich grubych i zbyt ciemnych w stosunku do koloru włosów brwi, aktualnie nadal są dość ciemne, ale chciałabym aby znów były grubsze :)
  36. Jedyne co naprawdę lubię z mojej twarzy to nos - niezbyt duży, niezbyt mały, nos jest w porządku :D
  37. Poranny makijaż i wyjście zajmuje mi nie więcej niż 15 minut, mimo to wstaję dwie godziny wcześniej
  38. Nie jestem nocnym markiem, ani też amatorem spania, w wakacje wstaję najpóźniej o 7:30, wtedy czuję się najlepiej
  39. Nie cierpię rosołu, kiedy widzę, że się na niego zapowiada, wybywam z domu, albo ratuję się chociażby kanapką :D
  40. Jestem przeciwna rzeczom bezsensownym robionym w domu, w tym np. myciu okien dachowych  z zewnątrz, mycia okien w największy mróz przed świętami, mycia kubeczków po jogurcie przed ich wyrzuceniem itp. 
  41. Lubię zamiatać, ale już nie kończyć - zmiatanie wszystkiego dziesięć razy na na łopatkę to dla mnie horror, dlatego zazwyczaj wybieram odkurzacz, nawet w przypadku paneli czy parkietu. 
  42. Bardzo lubię robić zdjęcia, zupełnie amatorsko, ale zdjęcia to coś czego w komputerze i domu mam absolutnie najwięcej :)
  43. Podobają mi się surowe i proste wnętrza, białe oraz szare ściany, dlatego przewiduję już jak będzie wyglądało moje mieszkanie
  44. Kiedy byłam młodsza uczęszczałam na koło plastyczne, aktualnie jednak, z braku praktyki moje zdolności gdzieś poszły w las, teraz zamiast w ołówku spełniam się trochę w PS'sie tworząc grafiki na bloga ;)
  45. Mam dwie prawe ręce do komputera (nie jestem typową dziewczyną, która umie uruchomić przeglądarkę i pisać w wordzie), z większością rzeczy i systemowych problemów potrafię sobie poradzić zupełnie sama
  46. Lubię gotować, ale "od święta"
  47. Uwielbiam naleśniki ze szpinakiem, które zazwyczaj sama muszę sobie przygotować i zjeść, ponieważ w moim domu te zielone listki nie są tolerowane
  48. Nigdy nie jadłam Big Macka, Wieś Maca ani innego... "Maca", w MC Donaldzie zawsze zamawiam małego czekoladowego shake
  49. Mam swoją własną garderobę, ale i tak najlepszą szafą wydaje się być stołek, który w niej stoi.  
  50. Mój pokój jest na poddaszu i uważam, że to był najgorszy wybór w całym domu - zimą jest tu zimno, latem zawsze zbyt gorąco. 



Nie zgadzam się na kopiowanie tekstów i zdjęć mojego autorstwa bez mojej zgody lub podania źródła.
Treści publikowane na moim blogu podlegają ochronie przez prawo autorskie. Przeglądając tą stronę akceptujesz korzystanie z plików cookie.